Jerzy Haszczyński: Co nam uświadomił huragan Dorian

Przypuszczam, że Donald Trump nie zrezygnowałby z przylotu na zaproszenie króla czy księcia koronnego Arabii Saudyjskiej albo premiera Izraela.

Aktualizacja: 31.08.2019 14:45 Publikacja: 30.08.2019 17:16

Jerzy Haszczyński: Co nam uświadomił huragan Dorian

Foto: AFP

Nieprzewidywalność Donalda Trumpa tym razem uderzyła w Polskę, w ten sposób odczuliśmy skutki huraganu Dorian, zanim on w ogóle dotarł do Stanów Zjednoczonych.

Do wybrzeży Florydy ma dotrzeć w poniedziałek. Jeżeli specjaliści od prognozy dobrze to obliczyli, to znaczy, że prezydent USA mógłby bez większego ryzyka wziąć udział w niedzielnych uroczystościach w Warszawie związanych z 80. rocznicą wybuchu drugiej wojny.

Kluczowe pytanie brzmi, czy gdyby dotyczyło to innego kraju i innych okoliczności, Donald Trump nie zdecydowałby się jednak na przylot, skracając program wizyty?

Przypuszczam - nie mając na to oczywiście dowodów, bo podobnej sytuacji nie było - że z przylotu na zaproszenie króla czy księcia koronnego Arabii Saudyjskiej albo premiera Izraela, by jednak nie zrezygnował.

Donald Trump dokonał kalkulacji, z której mu wyszło, że w związku z walką o reelekcję w 2020 roku opłaca mu się zostać w Ameryce w roli gospodarza zatroskanego o los mieszkańców. Zwłaszcza głosujących w swing states, takich jak Floryda, stanach wahających się między wyborem republikanów i demokratów. Na drugiej szali były: 1. pamięć o drugiej wojnie, także ostatnich żyjących ofiarach. 2. stosunki z Polską i całym regionem, bo przecież w Warszawie mieli się z nim spotkać i prezydent Wołodymyr Zełenski (po raz pierwszy), i przywódcy państw bałtyckich (dla dwóch z nich, Łotysza i Litwina, też miało być to pierwsze spotkanie). Łatwiej było Trumpowi zrezygnować z przylotu, bo już wcześniej skrócił program o Danię, której premier nie chciała z nim rozmawiać o sprzedaży Grenlandii. Wszystko wskazuje na to, że w tym ważeniu zysków i strat na drugiej szali nie pojawiły się głosy amerykańskiej Polonii w swing states, np. Pensylwanii. Może powinny?

Dla obecnego prezydenta USA Polska i jej sąsiedzi nie są najwyraźniej w tej samej grupie sojuszników, co Arabia Saudyjska i Izrael, nie dostarczają odpowiedniego wsparcia w wyborach.

Ale nie oznacza to, że coś zmienia się w kluczowej sprawie: wzmocnienia bezpieczeństwa w naszym regionie przez Amerykę, poprzez zwiększenie jej militarnej obecności i nasilenie współpracy. To nie jest zasługa tylko Donalda Trumpa - ale efekt pracy, przemyśleń, decyzji w ciągu wielu lat, na wielu szczeblach, w opozycji, i rządzie - i po tamtej stronie Atlantyku, i po tej.

Dla PiS to jest cios, choć nie nokaut. Utrudnia partii rządzącej przedstawienie uroczystości odbywającej się sześć tygodni przed wyborami do Sejmu jako wielkiego sukcesu dyplomatycznego. Opozycja nie powinna jednak nadmiernie okazywać schadenfreude. Po pierwsze, dlatego że dbałość o bliskie stosunki z USA, a te wybrały sobie na prezydenta Donalda Trumpa, powinna być sprawą ponadpartyjną. Drugi powód jest praktyczny - opozycji nie służyło do tej pory naśmiewanie się z polityki zagranicznej PiS i utrudnianie jej prowadzenia.

Nie ma się jednak co czarować, że nic się nie stało, mówić, że przecież pojawi się mnóstwo innych VIP-ów. To Trump miał być gwiazdą, dla niego przyjechały setki dziennikarzy. To on przede wszystkim miał pokazać, jak ważna jest uroczystość, jak ważne wydarzenia upamiętnia (zresztą jest bardzo ważna - ale nie dowie się o niej mnóstwo osób, które śledzą wieści o poczynaniach Trumpa).

W roli najważniejszego gościa 1 września w Polsce wystąpi teraz kanclerz Angela Merkel. Oprócz niej w naszym kraju będą też niemiecki prezydent.  Można się spodziewać, że obóz rządzący i sympatyzujące media uznają, że im ważnych Niemców w takim dniu, tym lepiej. Docenią. I nie sięgną w czasie kampanii wyborczej po agresywną antyniemiecką retorykę. To byłby pozytywny skutek odwołania wizyty przez Trumpa. Równowaga w polskiej polityce zagranicznej między USA jako gwarantem bezpieczeństwa, ale odległym, a Niemcami, najważniejszym partnerem w Unii, tuż obok, bardzo się przyda.

Nieprzewidywalność Donalda Trumpa tym razem uderzyła w Polskę, w ten sposób odczuliśmy skutki huraganu Dorian, zanim on w ogóle dotarł do Stanów Zjednoczonych.

Do wybrzeży Florydy ma dotrzeć w poniedziałek. Jeżeli specjaliści od prognozy dobrze to obliczyli, to znaczy, że prezydent USA mógłby bez większego ryzyka wziąć udział w niedzielnych uroczystościach w Warszawie związanych z 80. rocznicą wybuchu drugiej wojny.

Pozostało 89% artykułu
Komentarze
Kamil Kołsut: Czy Andrzej Duda trafi do MKOl i dlaczego Donald Tusk nie ma racji?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?