Widać było doświadczenie wiecowe obu kandydatek na stanowisko premiera, refleks, sprawność w ripostach i pewność siebie. Nie było osobistej napastliwości, a kwestie ad personam pojawiły się tylko raz i to w wykonaniu premier Ewy Kopacz (o Beacie Szydło - „ta kobieta trzykrotnie głosowała przeciw prawom kobiet"). Obeszło się również bez szyderstw, ironii i poniżania; w tym sensie debata była dość bezbarwna i płaska emocjonalnie. Widać było równorzędne kompetencje w kwestiach gospodarczych (dobre operowanie pojęciami i liczbami) i sprawną umiejętność prezentowania elementów programowych. Kwestie niewygodne były pomijane milczeniem, lub „zagadywane" ogólnikami, jak choćby pytanie o sposób sfinansowania obietnic wyborczych. Nie mniej, w tej części debaty w skali 0 – 5 obu rozmówczyniom można uczciwie przyznać po 3,5 pkt.
Dużo słabiej rozwijała się część debaty poświęcona sprawom zagranicznym i obronności. Pytanie o stosunek do putinowskiej Rosji obie panie zbyły ogólnikami o konieczności mówienia jednym głosem (B. Szydło), bądź rekolekcjami o polskim zaangażowaniu na Ukrainie, silnej armii i solidarnością z partnerami (E. Kopacz). Jeszcze bardziej interlokutorki zignorowały kwestie europejskie i pytanie o wielkie światowe procesy, z którymi trzeba się zmierzyć, choć tu bezspornie przewagą merytoryczną miała urzędująca pani premier. Wynik 3: 1 dla Ewy Kopacz.
Nieco inaczej ułożyła się akcja w części trzeciej dyskusji o polityce i ustroju państwa. Tu znów było mało merytorycznie, a największą wątpliwość wzbudził sens przywoływania przez Ewę Kopacz „afery ze SKOK-ami" w kontekście wniosków z „afery podsłuchowej" . Można było mieć w tym fragmencie poczucie pewnej nierównoległości tematów. Natomiast w kwestii autokrytycyzmu (jakich błędów własnych formacji będziecie się wystrzegać) obie panie wykazały się zupełną przezroczystością. Trochę żywiej zrobiło się w czasie zadanego przez premier Ewę Kopacz pytania o stosunek Beaty Szydło do kwestii praw kobiet. Kandydatka na premiera ze strony PiS była wyraźnie tym pytaniem zbita z tropu i dość nieskładnie odpowiadała w kwestii... sześciolatków w szkołach. W tej części znów remis na poziomie 3:3.
Ciężka artyleria pytań o zmiany w wymiarze sprawiedliwości, w kwestiach obyczajowych (in vitro, związki partnerskie), związanych ze Smoleńskiem, czy rolą w polityce Antoniego Macierewicza w ogóle się nie pojawiła. Podobnie Ewie Kopacz nie udało się skutecznie zaatakować Beaty Szydło figurą wiszącego jak cień nad kandydatką PiS „wszechmocnego prezesa". W umiejętnym prezentowaniu stereotypów o misji politycznej i programie obie były świetne. Tu punktacja musi być 5:5.
W jednej dziedzinie bezdyskusyjnie triumfowała Beata Szydło. I to w proporcjach 5:1.To łyżwiarstwo figurowe na lodzie, czyli umiejętność „wyślizgiwania się z tematu" (naliczyłem przynajmniej 5 efektownych figur), przy czym najpiękniejsze piruety kręciła przy pytaniach o Jarosława Kaczyńskiego.