Choć systematycznie przybywa bezdzietnych z wyboru, to z drugiej strony sporo jest też rodzin, które myślą o większej gromadce. Sondaże od lat pokazują, że rodzina jest dla Polaków najważniejszą wartością. Do 2015 r. wiele osób z uwagi na wysokie koszty wychowywania dzieci nie decydowało się jednak na wielodzietność. Program 500+ pozwolił rodzinom optymistyczniej spojrzeć w przyszłość. I przyspieszył podjęcie decyzji o kolejnym dziecku u tych, którzy z uwagi na sytuację materialną ciągle tę decyzję odkładali. Realne pieniądze, które trafiły do rodzin, zwiększyły w pierwszym okresie liczbę nowo narodzonych dzieci, która pierwszy raz od lat przekroczyła 400 tys.
Czytaj także: Program 500+ dla rodzin znaczy już coraz mniej
Tyle że od kwietnia 2016 r. rosnące ceny żywności spowodowały, że 500 zł w domowym budżecie znaczy coraz mniej. Wzrosły także wydatki na edukację. Kryzys w szkolnictwie i brak nauczycieli najważniejszych przedmiotów zmusza rodziców do szukania korepetytorów, którzy nadrobią z dziećmi to, z czym nie radzi sobie np. nauczyciel wychowania fizycznego, zastępujący przez cały rok brakującego w szkole matematyka czy anglistę.
Rodzice płacą, bo wiedzą, że od tego zależy przyszłość ich dziecka. Badania pokazują, że aż 30 proc. środków z 500+ przeznaczanych jest na korepetycje i np. papier do ksero, który trzeba dostarczać do szkoły, by nauczyciele mogli przygotować materiały uatrakcyjniające lekcje. Widząc drastycznie rosnące wydatki na edukację, trudno myśleć o kolejnym dziecku, nawet gdy dostaje się co miesiąc dodatkowy przelew.
Wreszcie warto zwrócić uwagę także na to, że coraz więcej par ma problemy z poczęciem dziecka i często też z leczeniem niepłodności. Na wizytę u specjalisty czeka się latami. O in vitro mowy już nie ma, bo procedura znów nie jest refundowana. Może to oznaczać, że czekając w kolejce do lekarza lub odkładając na prywatne leczenie, można nie zdążyć się dorobić się potomka, gdy jest to jeszcze biologicznie możliwe. I żadne 500+ niepłodnym nie pomoże.