Pobieranie filmów i muzyki to nie kradzież

Nie trzeba być krewniakiem internauty udostępniającego film, żeby móc legalnie pobrać obraz z sieci - przekonuje Jakub Chwalba, asystent w Instytucie Prawa Własności Intelektualnej UJ

Publikacja: 21.08.2008 07:35

Pobieranie filmów i muzyki to nie kradzież

Foto: Rzeczpospolita

Red

Oskar Tułodziecki, polemizując z opinią, że pobieranie utworów z sieci jest legalne uznał, że jest to piractwo, a piractwo to kradzież. W świetle przepisów prawa trudno się z tym zgodzić.

Przede wszystkim pobieranie utworów z sieci p2p nie jest tożsame z ich udostępnianiem. Zachowania te można technicznie rozdzielić i są one inaczej oceniane w świetle prawa autorskiego. Faktycznie większość programów p2p uzależnia możliwość pobierania plików od ich jednoczesnego udostępniania. Można jednak korzystać z takich, które pozwalają na samo pobieranie. Jest to istotne dla kwalifikacji prawnej zachowań korzystających z tych programów. O ile bowiem rozpowszechnianie utworów bez zgody podmiotów uprawnionych narusza ich prawa, o tyle ich pobieranie mieści się co do zasady w granicach dozwolonego użytku prywatnego (z zakresu dozwolonego użytku wyłączone są programy komputerowe, utwory architektoniczne i architektoniczno-urbanistyczne oraz elektroniczne bazy danych w niektórych przypadkach).

Nie jest zatem prawdą, że pobieranie utworów zawsze wiąże się z jednoczesnym rozpowszechnianiem i tym samym jest naruszeniem praw autorskich podmiotów uprawnionych.

Korzystanie z utworu rozpowszechnionego jest podstawowym wymogiem legalności dozwolonego użytku sformułowanym w art. 23 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (ustawa). W rozumieniu art. 6 pkt 3 ustawy jest to utwór, który za zezwoleniem twórcy został w jakikolwiek sposób udostępniony publicznie – chodzi o pierwsze publiczne udostępnienie. Z tą chwilą staje się on utworem rozpowszechnionym, a legalność późniejszego rozpowszechniania nie ma znaczenia dla możliwości korzystania z niego w ramach dozwolonego użytku prywatnego.

Utwory rozpowszechnione wprowadzone do sieci p2p z naruszeniem majątkowych praw autorskich mogą być zatem legalnie pobierane. Jak trafnie zauważył autor artykułu, niejednokrotnie filmy udostępniane przez producentów członkom jury nagród filmowych do celów konkursowych trafiają do sieci p2p, a ponieważ nie zostały publicznie rozpowszechnione za zgodą twórcy, nie mogą być przedmiotem dozwolonego użytku; oczywiście jeżeli są pobierane przed premierą. W granicach dozwolonego użytku będzie bowiem się mieściło pobranie przedpremierowej kopii filmu (opatrzonej często napisami “for your consideration” czy “only for academy awards”), pod warunkiem że nastąpi już po jego premierze. Dla legalności działania pobierającego nie ma również znaczenia miejsce, gdzie utwór został publicznie udostępniony. Internauta w Polsce może więc legalnie pobrać kopię filmu zarejestrowanego przez widza kamerą w kinie w Stanach Zjednoczonych, nawet jeżeli w Polsce film ten nie był jeszcze wyświetlany. Filmy przedpremierowe pojawiają się w sieciach p2p coraz rzadziej – większość ich filmowych zasobów to utwory rozpowszechnione w rozumieniu ustawy.

W granicach dozwolonego użytku mieści się korzystanie z utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym (art. 23 ust. 2 ustawy). Nie można zgodzić się z opinią, że umieszczenie tego przepisu w ustawie było “niezamierzonym celem”. Istnienie tej regulacji należy ocenić pozytywnie. O ile faktycznie przepis taki nie występował w ustawach o prawie autorskim z 1926 r. i 1952 r., o tyle taki właśnie zakres dozwolonego użytku wyprowadzany był w drodze interpretacji, o czym pisał już Stefan Ritterman w komentarzu do ustawy z 1926 r. Nie sposób faktycznie rozdzielić korzystania z utworu przez osobę, która utwór pozyskała, od korzystania przez jej bliskich, co uzasadnia taką właśnie regulację. Nieracjonalne i nieegzekwowalne byłoby wymaganie, by korzystający chował utwór przed swoją rodziną. Instytucja dozwolonego użytku osobistego, w tym treść art. 23 ust. 2 ustawy, jest wyrazem realizmu ustawodawcy, który wyodrębnił tę sferę, nie chcąc tworzyć prawa martwego.

Przede wszystkim jednak zakres podmiotowy z ust. 2 nie ma znaczenia dla oceny legalności pobierania utworów z sieci p2p. Artykuł 23 ustawy reguluje dwie sfery dozwolonego użytku prywatnego: uzyskiwania utworów (z jakich utworów można korzystać) oraz rozpowszechniania (komu można je dalej udostępniać). Pierwsza z nich nie zawiera ograniczeń i jest uregulowana jedynie przez wymóg korzystania z utworów rozpowszechnionych. Można zatem utrwalić wykład, zarejestrować nadanie radiowe, zwielokrotnić płytę, skserować książkę czy pobrać film z sieci p2p niezależnie od tego, kto lub co jest źródłem utworu.

Druga sfera – krąg osób pozostających w związku osobistym – wskazuje na to, komu utwór można udostępnić w granicach dozwolonego użytku. Samo pobranie, a więc zwielokrotnienie filmu, mieści się w pierwszej z nich, a zakres podmiotowy z art. 23 ust. 2 nie ma dla pobierania żadnego znaczenia.

Nie można zatem się zgodzić z opinią, że pobranie filmu jako uzyskanie utworu od innego członka anonimowej społeczności nie mieści się w granicach dozwolonego użytku.

Dyskusyjne jest, czy art. 35 ustawy, na który wskazuje autor, może stanowić podstawę do przyjęcia, że pobieranie utworów z sieci p2p jest nielegalne. Zgodnie z treścią tego przepisu dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy. Artykuł 35 operuje klauzulami generalnymi i niejako z definicji rodzi wątpliwości interpretacyjne. Co do znaczenia obu klauzul nie ma zgodności w doktrynie prawa autorskiego. Nie ma nawet zgodności co do tego, czy dotyczą one wyłącznie interesów majątkowych autora czy także interesów osobistych. Jednakże doktryna zgodnie przyjmuje, że interpretacja tego przepisu nie może stać w sprzeczności z art. 23 ustawy i zawężać instytucji dozwolonego użytku.

Sporna jednak pozostaje kwestia sposobu stosowania art. 35 ustawy. Czy klauzule w nim zawarte należy odnosić do sposobów zwielokrotniania utworów ujętych generalnie czy do pojedynczych zachowań korzystających? W moim przekonaniu korygowanie klauzulami z art. 35 granic dozwolonego użytku nie może dotyczyć zjawisk ujętych generalnie. Kiedy spojrzymy globalnie na sieci p2p, to niewątpliwie okaże się, że naruszają one normalne korzystanie z utworów i godzą w słuszne interesy twórców. Gdyby w ten sposób stosować ten przepis do wszystkich sposobów zwielokrotniania utworów na użytek prywatny, doszlibyśmy do wniosku, że zwielokrotnianie utworów w ogóle nie mieści się w granicach dozwolonego użytku. Nielegalne byłoby zatem kopiowanie materiałów drukowanych czy płyt – takie zwielokrotnianie ujęte ogólnie narusza normalne korzystanie z utworu i godzi w słuszne interesy twórcy. Podczas gdy ustawodawca w przepisach dotyczących opłat remuneracyjnych (art. 20 i 201) wyraźnie potwierdził, że kopiowanie płyt czy kserowanie książek mieści się w granicach dozwolonego użytku.

W stosunku do zwielokrotniania utworów interpretację art. 35 należy odnosić indywidualnie do osoby korzystającej z utworu i to ona musi ocenić, czy jej zachowanie mieści się w granicach dozwolonego użytku. Przepis ten nie nakłada na nią obowiązku badania, czy z racji tego, że inni internauci również pobierają dany utwór, skala tego zjawiska przekracza granice określone w art. 35 i czyni je nielegalnym. Pobranie filmu przez internautę nie narusza istotnych interesów twórcy bardziej niż inne zachowania mieszczące się w granicach dozwolonego użytku prywatnego. Przez pryzmat art. 35 nie powinniśmy oceniać skali zwielokrotniania utworów w dany sposób, ale zachowania pojedynczych osób. Inna interpretacja prowadzi do nieracjonalnego zawężenia instytucji dozwolonego użytku prywatnego, której przecież głównym elementem jest prawo do zwielokrotniania utworów bez zgody twórcy.

Pobieranie utworów z Internetu mieści się w granicach dozwolonego użytku osobistego, jeżeli nie są to utwory wyraźnie wyłączone z jego zakresu. W żadnym wypadku nie jest to kradzież czy piractwo! Inną rzeczą są aspekty etyczne i decyzja internauty, czy chce pobrać utwór czy woli za niego zapłacić. Problem nie leży w trudnościach interpretacyjnych ustawy, ale w tym, że przepisy stworzone w erze przedinternetowej obowiązują od 1994 r. w niemal niezmienionym kształcie i nie przystają do cyfrowej rzeczywistości. Ustawa pozwala na pobieranie utworów z sieci p2p, nie zapewniając twórcom rekompensaty z tego tytułu. Stan taki jest sprzeczny z dyrektywą o prawie autorskim w społeczeństwie informacyjnym (2001/29/WE) i w tym zakresie nie została ona implementowana do naszego prawa. Dyrektywa wymaga bowiem, by w zakresie wyjątków od prawa zwielokrotniania zapewnić twórcom słuszne wynagrodzenie (wskazując przy tym na opłaty remuneracyjne).

Wśród wielu możliwych rozwiązań legislacyjnych najbardziej odpowiednia wydaje się proponowana przez europejską doktrynę prawa autorskiego i wprowadzona już między innymi w Niemczech, Hiszpanii i Finlandii modyfikacja instytucji dozwolonego użytku,tak aby uzależnić możliwość korzystania z utworu od uzyskania kopii z legalnego źródła. Jest to rozwiązanie, które pozwala na dostosowanie przepisów do wymagań prawa Unii oraz ustawowe wyważenie interesów twórców i społeczeństwa. Problemem jednak może pozostać realizacja prawa. Trudno bowiem przewidzieć, czy taka zmiana przepisów pozwoli na rozwiązanie problemu sieci p2p, który ma przecież szersze społeczno-ekonomiczne tło. Ograniczenie skali korzystania z utworów wymaga nie tylko zmiany przepisów prawa, ale także współpracy organów ścigania, podmiotów uprawnionych i korzystających z utworów. Być może element strachu przed „byciem złapanym”, konkurencyjne ceny utworów oferowanych w sklepach internetowych i lepsza wiedza internautów o nielegalnym charakterze ich działań, a także o możliwościach legalnego nabywania utworów pozwolą ograniczyć skalę wymiany plikami w sieciach p2p oraz zwiększyć sprzedaż utworów i doprowadzi do przywrócenia zachwianej równowagi.

Gdyby tak się nie stało, warto będzie rozważyć wprowadzenie dodatkowego rozwiązania, które oprócz delegalizacji pobierania z p2p przyniesie wymierny dla twórców skutek, tj. finansową rekompensatę strat ponoszonych w związku z funkcjonowaniem sieci. Takim rozwiązaniem może być wprowadzenie opłaty, która byłaby pobierana przez dostawców Internetu i przekazywana organizacjom zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, a więc rozwiązanie wzorowane na art. 20 i 201 ustawy. Być może dopiero taka regulacja przywróci równowagę między interesami podmiotów uprawnionych i osób korzystających z utworów. Warto to rozważyć, tym bardziej że prawo jest obecnie na etapie mocno spóźnionej reakcji na problem sieci p2p, a już teraz powstają alternatywne dla niej sposoby wymiany plikami w Internecie, takie jak np. peer 2 mail; rozwijają się także możliwości utrudniające ściganie osób wymieniających się plikami – powstają sieci szyfrowane, oferowane są usługi pozwalające na korzystanie z Internetu bez pozostawiania śladów na serwerach dostawców internetowych. Dopóki jednak w ustawie nie zostaną wprowadzone odpowiednie zmiany, pobieranie filmów i muzyki nie będzie piractwem, a tym bardziej kradzieżą.

Oskar Tułodziecki, polemizując z opinią, że pobieranie utworów z sieci jest legalne uznał, że jest to piractwo, a piractwo to kradzież. W świetle przepisów prawa trudno się z tym zgodzić.

Przede wszystkim pobieranie utworów z sieci p2p nie jest tożsame z ich udostępnianiem. Zachowania te można technicznie rozdzielić i są one inaczej oceniane w świetle prawa autorskiego. Faktycznie większość programów p2p uzależnia możliwość pobierania plików od ich jednoczesnego udostępniania. Można jednak korzystać z takich, które pozwalają na samo pobieranie. Jest to istotne dla kwalifikacji prawnej zachowań korzystających z tych programów. O ile bowiem rozpowszechnianie utworów bez zgody podmiotów uprawnionych narusza ich prawa, o tyle ich pobieranie mieści się co do zasady w granicach dozwolonego użytku prywatnego (z zakresu dozwolonego użytku wyłączone są programy komputerowe, utwory architektoniczne i architektoniczno-urbanistyczne oraz elektroniczne bazy danych w niektórych przypadkach).

Pozostało 91% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara