"Rzeczpospolita": Kolejni polscy policjanci wyjadą do Wielkiej Brytanii, by wspierać pracę brytyjskich funkcjonariuszy. Co może ich zaskoczyć, jeśli chodzi o realia działania tamtejszej policji?
Mariusz Sokołowski: Podejrzewam, że zostaną na tyle dobrze przygotowani do swych zadań, obowiązków i do tego, jakie będą przysługiwać im uprawnienia, że żadnego zdziwienia być nie powinno. Chociaż niektóre sytuacje rzeczywiście mogą im się wydać niezrozumiałe, na przykład dlaczego policja kryminalna nawet do mieszkania osoby poszukiwanej wchodzi bez broni.
Brytyjscy policjanci słyną z tego, że chodzą po ulicach nieuzbrojeni. Z czego to wynika?
Jest to uwarunkowane historycznie. Od dawna dba się tam o to, by policjant traktowany był jako przyjaciel społeczeństwa. Ten autorytet funkcjonariusza zaczęto budować jeszcze w XIX wieku, kiedy to objęto policjantów bardzo szeroką ochroną prawną. Do dziś są osobami praktycznie nietykalnymi podczas interwencji, więc nawet wtedy broń nie jest im niezbędna.
Tylko w szczególnych sytuacjach wzywa się drogą radiową uzbrojone pododdziały: będąc w Londynie, można zauważyć takich uzbrojonych policjantów poruszających się po mieście
na motocyklach.