Konstytucjonalizm stary jak cywilizacja

Przyjęło się uważać, że uchwalona 17 września 1787 r. amerykańska ustawa zasadnicza była pierwszą w dziejach konstytucją państwową – spisanym w jednolity sposób zbiorem podstawowych praw ustrojowych całego kraju. Czy rzeczywiście ten dokument jest pierwszym takim aktem prawnym w historii?

Publikacja: 05.05.2022 15:52

Podpisanie Konstytucji Stanów Zjednoczonych 17 września 1787 r. w Filadelfii

Podpisanie Konstytucji Stanów Zjednoczonych 17 września 1787 r. w Filadelfii

Foto: BRIDGEMANIMAGES/LEEMAGE/AFP

Sprawa jest dyskusyjna, ponieważ już pierwsze wspólnoty rolnicze powstałe na żyznych rozlewiskach Tygrysu i Eufratu tworzyły podstawowe zbiory zasad regulujących prawa i obowiązki poszczególnych grup. 31 wieków przed Chrystusem poszczególne klany wchodzące w skład federacji sumeryjskich miast miały wyraźnie opracowany podział ról społecznych i przejrzystą strukturę władzy.

Prapoczątki mezopotamskie

Wynalazek pisma obrazkowego utrwalanego rylcem na glinianych tabliczkach pozwalał nie tylko na inwentaryzację dóbr ruchomych, nieruchomości i towarów, co bardzo przyczyniło się do rozwoju handlu, ale przede wszystkim na kodyfikację praw. Regulacje wymusiły powstanie sądów arbitrażowych, wzrost znaczenia władzy sądowniczej oraz centralizację władzy monarszej. Późniejsze odwoływanie się do woli sił nadprzyrodzonych przy namaszczaniu władcy było efektem powolnej erozji pierwotnych układów spajających początki ustrojowe Mezopotamii. Prawa, które dzisiaj nazwalibyśmy konstytucyjnymi, mają zatem ponad pięć tysięcy lat.

Bez wątpienia największy wpływ na przeobrażanie państwa z organizacji wspólnotowej w monarchię teokratyczną miała religia. Wraz z zakończeniem okresu starosumeryjskiego, około 2700 lat przed Chrystusem, do władzy zaczęli dochodzić najwyżsi kapłani. Spisana pod koniec III tysiąclecia p.n.e. „Sumeryjska lista królów” jako pierwsza opisuje monarchę jako osobę wyznaczoną przez siły nadprzyrodzone.

Tabliczki z Nippur przedstawiają króla jako pomazańca. Władza królewska nie jest już wyborem poddanych, ale wolą niebios. Ona w dosłownym opisie „zstępuje z niebios”. Król jest zatem nie tylko wyznaczony do władania wszystkimi, ale choć ma ludzki wygląd, nie jest kimś z tego świata. Istnieje wiele dokumentów sumeryjskich, które możemy zakwalifikować jako prawa konstytucyjne. W 1877 r. archeolog Ernest de Sarzec odnalazł w północnym Iraku najwcześniejszy znany nam kodeks sprawiedliwości, wydany przez sumeryjskiego króla Urukaginę z Lagasz (panował w latach 2378–2371 p.n.e.). Uważa się, że zachowany artefakt jest jedynie fragmentem wielkiej sumeryjskiej ustawy zasadniczej. Zdumiewa szczegółowość tego aktu prawnego. Zawiera on np. zwolnienie z płacenia jakichkolwiek podatków przez wdowy i sieroty. Chroni także ludzi biednych przed lichwą pożyczkodawców. Do naszych czasów zachowały się też trzy najsłynniejsze kodeksy praw sumeryjskich: kodeks króla Ur-Nammu, spisany ok. 2050 r. p.n.e. w Nippur, kodeks króla Lipit-Isztar z dynastii Isin i najbardziej znany Kodeks praw króla Hammurabiego z pierwszej dynastii z Babilonu. Niezależnie od tego, czy były to kodeksy sumeryjskie czy już babilońskie, na ich wzór powstawały kolejne akty prawne, takie jak kodeks praw hetyckich (kodeks z Nesilim), kodeks asyryjski (kodeks Aszszura) czy nawet prawo Mojżeszowe.

Filozofia władzy

Wszystkie późniejsze próby uporządkowania praw ustrojowych państwa były wzorowane na kodyfikacjach mezopotamskich. Jednak pojęcie ustawy zasadniczej w jej współczesnym rozumieniu wprowadzili dopiero obywatele greckich państw-miast. Pierwszym filozofem, który dokonał formalnego rozróżnienia prawa zwykłego i prawa konstytucyjnego, był Arystoteles. To on jako pierwszy zdefiniował idee konstytucji i konstytucjonalizmu. Porównując prawa poszczególnych greckich polis, próbował sklasyfikować różne formy rządów konstytucyjnych. Najbardziej podstawową definicją, jakiej użył do ogólnego określenia konstytucji, było „rozmieszczenie urzędów w państwie”. W swoim cyklu monografii zatytułowanym „Politeje”, z którego do naszych czasów zachował się tom „Ustrój polityczny Aten”, jako pierwszy w historii politolog porównał wady i zalety ustaw zasadniczych Aten, Sparty i Kartaginy. Sklasyfikował zarówno to, co uważał za dobre, jak i to, co uważał za złe dla ładu społecznego. I doszedł do wniosku, że najlepsza konstytucja to system mieszany, obejmujący elementy monarchiczne, arystokratyczne i demokratyczne. Dzielił także obywateli na tych, którzy mieli prawo do partycypacji w państwie, oraz cudzoziemców i niewolników, którzy tego prawa powinni być pozbawieni.

Czytaj więcej

Ryszard Lwie Serce kontra Jan bez Ziemi

Stosowany przez nas współcześnie termin „konstytucja” wywodzi się od łacińskiego bezokolicznika „constituto” – urządzać, ustanawiać. W starożytnym Rzymie używano tego słowa w odniesieniu do zarządzeń cesarskich nazywanych constitutiones principis. Inne akty prawne nosiły nazwy: edicta, mandata, decta lub rescripta. Łaciński termin „constituto” został włączony do nomenklatury stosowanej w prawie kanonicznym Kościoła rzymskiego. Od III wieku każdy ważny akt prawa kanonicznego, w tym przede wszystkim dekret papieski, miał rangę konstytucji apostolskiej. Stąd słowo to podkreślało nadrzędność opisanego prawa wobec wszystkich innych przepisów. Choć termin był używany głównie w kręgu kultury zachodniej, nie jest on obcy cywilizacjom Wschodu i Ameryki prekolumbijskiej. Przykładem wydany w III wieku zbiór indyjskich praw nazwanych edyktami Ashoki czy wielka konstytucja konfederacji irokeskiej z ok. XII w.

Konstytucja, która jest i jej nie ma

Konstytucja jako centralna instrukcja dla funkcjonowania państwa wcale nie musi być jednolitą publikacją. Brytyjczycy twierdzą, że Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, choć nie ma jednolitej ustawy zasadniczej, posiada konstytucję znacznie starszą niż amerykańska. To zbiór ustaw z różnych epok, zebranych i opublikowanych jako „Podstawowe ustawy ustrojowe Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej”. Otwiera je Wielka Karta Wolności z 1215 r., powszechnie znana jako Magna Carta Libertatum. Publikacja, którą Brytyjczycy nazywają swoją konstytucją, rozpoczyna się od wiekopomnych słów panującego w Anglii od 6 kwietnia 1199 do 19 października 1216 r. króla Jana bez Ziemi: „Po pierwsze, przyznaliśmy wobec Boga, a poprzez tę naszą kartę potwierdziliśmy, w imieniu naszym i naszych następców po wsze czasy, że Kościół Anglii jest wolny, a jego wszystkie prawa i wolności są nienaruszalne. Przyznaliśmy także i daliśmy wszystkim wolnym ludziom naszego królestwa, po wsze czasy w imieniu naszym i naszych następców, te wolności podpisane, aby dysponowali nimi oni i ich następcy wobec nas i naszych następców po wsze czasy”. Tymi oto słowami król Anglii ustanowił także w imieniu swoich następców, że poddani posiadają prawa, a nie tylko obowiązki wobec władcy, o których winni przypominać suwerenowi, kiedy ten przestaje je respektować.

Kolejnym aktem prawnym wpisanym do zbioru praw konstytucyjnych Zjednoczonego Królestwa jest przełomowa dla roli monarchii deklaracja praw (Bill of Rights) z 1689 r. – ustawa proklamująca prawa i wolności poddanych i ustalająca sukcesję tronu. Także ona w długim wstępie przypomina każdemu kolejnemu władcy, jaka jest jego rola w porządku ustrojowym państwa, tłumacząc, dlaczego król Karol I, choć nigdy formalnie korony nie został pozbawiony, stracił głowę, na której koronę tę nosił.  

Czytaj więcej

Po prostu „Pan Prezydent”

Od tej pory suwerenowi nie wolno było samodzielnie zawieszać jakichkolwiek praw ani wprowadzać nowych bez zgody parlamentu. Ustawa z 1689 r. likwidowała też sądy kościelne, zabraniała królowi nakładać podatki bez zgody parlamentu, wprowadzała zasadę, że każdy poddany ma prawo wręczyć królowi petycję, za co – niezależnie od treści – nie będzie mógł być ukarany. Prawo to zakazywało suwerenowi bez zgody parlamentu tworzyć stałą armię w czasach pokoju, nadawało protestanckim poddanym przywilej noszenia broni, ustanawiało wolność wyborów dla wszystkich stanów, zakazywało nakładania przez urzędy królewskie wygórowanych grzywien i niewspółmiernych do czynu surowych kar, wprowadzało ławy przysięgłych w sądach, zakazywało konfiskaty mienia przed prawomocnym wyrokiem sądu oraz postulowało, aby parlament był znacznie częściej zwoływany, niż to miało miejsce dotychczas. Konkludując: już w 1689 r. dokonano w Anglii pierwszego, niemal republikańskiego przewrotu, mimo że utrzymano instytucję monarchii.  

Panuje, ale nie rządzi

12 lat później kolejne prawo redukowało rolę króla w angielskim systemie władzy. Ustawa o następstwie tronu z 1701 r. (Act of Settlement) nosiła dopisek „Ustawa zwiększająca ograniczenia Korony i lepiej zabezpieczająca prawa i wolności poddanych”. To zdanie tłumaczyło wszystko. Parlament ustalił, że następcami tronu imperialnego i tytułów królów Anglii, Francji i Irlandii będą potomkowie księżniczki Zofii Doroty Wittelsbach, wnuczki zmarłego króla Jakuba I Stuarta. Parlament jasno i surowo stawiał ostrzeżenie, że „każdy, kto ma lub może przyjąć, lub odziedziczyć wspomnianą koronę na podstawie niniejszej ustawy, a kto pojedna się z biskupstwem lub Kościołem rzymskim, lub pozostanie we wspólnocie z nim, lub wyznawać będzie religię papistyczną lub poślubi papistę, podlega takim wyłączeniom zdolności, jakie w takich przypadkach przewiduje, zarządza i ustanawia przytoczona ustawa. Oraz, że każdy król i królowa tego królestwa obejmujący imperialną koronę tego królestwa na podstawie niniejszej ustawy złoży przysięgę koronacyjną podczas koronacji zgodnie z ustawą parlamentu (…)”. 

Ustawa została napisana w tonie nieznoszącym sprzeciwu i jasno wskazującym, kto rządzi w Anglii i Irlandii. Jednak dla zachowania formy poddańczej dopiero na samym końcu dodano łagodzące zdanie: „(…) lordowie duchowni i świeccy oraz lud pospolity pokornie nadal przeto upraszają, aby wszystkie prawa i ustawy tego królestwa służące zabezpieczeniu uznawanej religii oraz praw i wolności jego ludu oraz wszystkie inne prawa i ustawy tegoż, obowiązujące teraz, zostały zaakceptowane i potwierdzone”.

Ustawa o następstwie tronu z 1701 r. oraz deklaracja praw z 1689 r. stanowią w zasadzie jedyne przepisy konstytucyjne bezpośrednio odnoszące się do prerogatyw monarchy. Władza królowej Elżbiety II jest zatem w pewnym stopniu ograniczona z jej własnego wyboru. W rzeczywistości brytyjski suweren ma olbrzymią władzę, której wcale nie wykorzystuje. Żadne prawo ani żaden człowiek nie może przymusić brytyjskiego monarchy do złożenia podpisu pod ustawą uchwaloną przez parlament. Nie jest to jedynie przysługujące głowie państwa weto, ale ostateczne i niepodlegające żadnej dyskusji ani wyjaśnieniom jednoznaczne odrzucenie ustawy – tylko i wyłącznie na podstawie własnego osądu, z którego władca nikomu tłumaczyć się nie musi. 

Hamiltonowska wizja Ameryki

Ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych obawiali się takiego niekontrolowanego zakresu władzy jednego przywódcy. Dlatego przez wiele lat od ogłoszenia niepodległości wstrzymywali się z ustanowieniem centralnego urzędu zwierzchniego dla wszystkich pierwszych 13 stanów amerykańskiej Unii. Być może Konstytucja Stanów Zjednoczonych nigdy nie zostałaby uchwalona, gdyby nie upór jednego z nich – wielkiego wizjonera Alexandra Hamiltona. Twórca Partii Federalistycznej, zwolennik ścisłej federalizacji i twórca banku centralnego, nie miał zaufania do zwykłych prostych ludzi i nie wierzył w szlachetne hasła równości i braterstwa. Odrzucał pogląd, że prosty lud może się sam demokratycznie rządzić. Był przekonany, że jedynie silny centralny rząd, prowadzony zresztą twardą ręką silnego w uprawnienia lidera, dawał nadzieję na utrzymanie kruchej jedności młodej amerykańskiej unii.

Powstałe 4 lipca 1776 r. nowe państwo amerykańskie nie miało przez pierwszych pięć lat swojego istnienia żadnego spójnego prawa ani rządu. Władzę nad tym tworem organizacyjnym sprawował nieustannie rozdarty na frakcje Kongres Kontynentalny, który 15 listopada 1777 r. uchwalił tzw. artykuły konfederacji i wieczystej unii (ang. Articles of Confederation and Perpetual Union). Stanowiły one rodzaj pierwszej ustawy zasadniczej, która została zastąpiona 12 lat później „prawdziwą” konstytucją (4 marca 1789 r. weszła w życie). Artykuły konfederacji, bo tak skrótowo nazywano ten dokument, miały liczne wady. Największą z nich był opis struktury i uprawnień rządu federalnego, który był niezwykle słabą instytucją.

Można powiedzieć, że do czasu uchwalenia Konstytucji Stanów Zjednoczonych amerykańska unia była w zasadzie tworem papierowym, a każdy ze stanów rządził się według własnych zasad i tradycji. Tacy ludzie, jak Alexander Hamilton czy James Madison, upatrywali siły swojego narodu w jego jedności i solidarności. Zdawali sobie przy tym sprawę, że należy jak najszybciej uchwalić prawo nadrzędne, które chroniłoby przed wszelkimi tendencjami separatystycznymi. Hamilton i Madison przyczynili się do zwołania 25 maja 1787 r. Zgromadzenia Konstytucyjnego w Filadelfii. Nikt nie wniósł do dyskusji nad kształtem przyszłej ustawy zasadniczej tak wiele ożywczego spojrzenia jak oni dwaj. Notatki, jakie Madison sporządził podczas prac Zgromadzenia Konstytucyjnego, stanowią dzisiaj jeden z najcenniejszych amerykańskich dokumentów historycznych. Dowodzą niezwykłej błyskotliwości tego człowieka, jego dalekowzroczności i szlachetnego charakteru.

17 września 1787 r. uczestnicy zgromadzenia przegłosowali i podpisali ostateczny projekt Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Dokument ten zachwyca swoją prostotą, logiką i zwięzłością. Do dzisiaj stanowi zresztą najkrótszą treściowo konstytucję nowożytną. W swojej pierwotnej formie bez poprawek konstytucja składała się bowiem z zaledwie siedmiu artykułów. Rozpoczynała ją preambuła napisana przez znanego amerykańskiego dyplomatę i delegata ze stanu Pensylwania Gouverneura Morrisa, zaczynająca się od słów: „My, Naród Stanów Zjednoczonych, w celu tworzenia doskonalszej unii, ugruntowania sprawiedliwości, zapewnienia spokoju wewnętrznego, umożliwienia wspólnej obrony, popierania ogólnego dobra i zagwarantowania wolności dla nas samych i dla naszych potomków, uchwalamy i ustanawiamy niniejszą Konstytucję Stanów Zjednoczonych Ameryki”. Artykuł drugi Konstytucji Stanów Zjednoczonych ustanawiał organ wykonawczy rządu federalnego, który „wykonuje i egzekwuje” prawa federalne, określał procedury wyboru i odwoływania prezydenta Stanów Zjednoczonych oraz jego uprawnienia i obowiązki. Po raz pierwszy w historii jedynym ograniczeniem stał się wiek i miejsce urodzenia kandydata. Od tej pory głową państwa i szefem rządu federalnego mógł zostać każdy, kto urodził się na terytorium USA, miał minimum 35 lat i był rezydentem od 14 lat. Konstytucja nie wprowadzała żadnych ograniczeń ze względu na płeć, religię czy pochodzenie etniczne.

Państwo bez konstytucji

Sir William Blackstone, wielki angielski prawnik, a także filozof,  autor dzieła „Commentaries on the Laws of England”, stwierdził, że amerykańska konstytucja jest zbiorem pobożnych życzeń spisanych w rewolucyjnym uniesieniu. Wyśmiał Amerykanów, mówiąc, że Wielka Brytania nie ma konstytucji, ale imperium brytyjskie jest najsprawniej działającą organizacją państwową na świecie, państwem prawa opartym na demokracji, bez niewolnictwa i z najsilniejszą walutą pod słońcem. Blackstone wierzył, że tak będzie zawsze. Mylił się.

Zjednoczone Królestwo nadal nie posiada jednolitej ustawy zasadniczej. Nie jest już co prawda żadnym imperium, ale nie sposób nazwać tego kraju niedemokratycznym czy zacofanym. Zresztą są na świecie i inne państwa, które doskonale radzą sobie bez konstytucji. Kanada, Nowa Zelandia, Arabia Saudyjska i Izrael nie posiadają spisanej ustawy zasadniczej. Co ciekawe, Izrael nie posiada też wyznaczonych stałych granic ani międzynarodowo uznanej stolicy. Zwolennicy budowy Wielkiego Izraela zastrzegają sobie w ten sposób prawo budowy państwa, które swoim obszarem obejmie nie tylko ziemie położone na zachód od rzeki Jordan, ale także Strefę Gazy, Wzgórza Golan, niemal całe terytorium obecnego Królestwa Jordanii, Libanu, większość ziem syryjskich, tereny aż po Irak i Kuwejt, a nawet dużą część Arabii Saudyjskiej, Egiptu i Turcji. Plany architektów koncepcji Wielkiego Izraela są więcej niż ambitne, ponieważ Izrael jest przeludniony i pęka w szwach.

Konstytucja 3 maja – krok ku przepaści

W swojej historii Polska miała kilka aktów prawnych, które można by nazwać ustawami zasadniczymi. Pierwszą z nich wcale nie była ustawa rządowa z 3 maja 1791 r. Charakter ustawy zasadniczej miały wszystkie pacta conventa, a więc prawa uzgadniane na każdym kolejnym sejmie koronacyjnym i podpisywane przez każdego nowo wybranego króla elekcyjnego. Szczególnie tzw. artykuły henrykowskie spisane na sejmie elekcyjnym w 1573 r. zadecydowały o dalszym porządku ustrojowym demokracji szlacheckiej. Ich ekstremum stały się prawa kardynalne uchwalone przez tzw. sejm repninowski w latach 1767–1768, które gwarantowały szlachcie cztery fundamentalne przywileje: wolną elekcję monarchy, liberum veto na sejmach i sejmikach, nietykalność osobistą wyrażającą się zasadą łacińską „Neminem captivabimus nisi iure victum” (nikogo nie uwięzimy bez wyroku sądowego), a nawet prawo wypowiadania posłuszeństwa królowi. Niezależnie od kontrowersji wokół sposobu ich uchwalenia, zarówno artykuły henrykowskie, jak i prawa kardynalne stanowiły pierwsze konstytucje wyznaczające podstawowe zasady ustrojowe ówczesnej Rzeczypospolitej.

Czytaj więcej

Jaki był stosunek Katarzyny II do Konstytucji 3 Maja?

Bez wątpienia obrady Sejmu Czteroletniego, które trwały od października 1788 do maja 1792 r., były najbardziej kompleksową próbą zreformowania ustroju I Rzeczypospolitej trawionej nieustanną korupcją, nepotyzmem, warcholstwem, bałaganem prawnym, anarchią magnaterii i impotencją monarchii. Przegłosowana głównie przez stronnictwo patriotyczne i królewskie ustawa rządowa z 3 mają była radykalną próbą naprawy państwa osłabionego po I rozbiorze Polski, w wyniku którego Polska i Litwa straciły 211 tys. km kw. i 4,5 miliona ludności. Głównie z tego powodu nazywa się ją pierwszą polską i europejską konstytucją, mimo że tak wcale nie było. W Europie istniały bowiem wcześniejsze akty prawne o charakterze konstytucyjnym. Oprócz wspomnianej angielskiej Wielkiej Karty Wolności, należy wymienić chociażby konstytucje z Clarendon (1164 r.), kodeks serbskiego cara Stefana Duszana z 1349 r., złotą bullę węgierskiego króla Andrzeja II z 1222 r., przyjętą przez sejm Rzeszy w Norymberdze, złotą bullę cesarza Karola IV z 1356 r., szwedzkie zasady rządzenia z 1634 r., Fundamental Orders (porządki podstawowe) Connecticut z 1639 r. (pierwsza konstytucja w Ameryce Północnej), statuty San Marino (Statuta Decreta ac Ordinamenta Illustris Reipublicae ac Perpetuae Libertatis Terrae Sancti Marini) przyjęte w 1600 r.

Być może to forma i sposób kodyfikacji artykułów skłania historyków do przekonania, że za pierwszą nowoczesną ustawę zasadniczą należy uznać Konstytucję Stanów Zjednoczonych. To nie do końca prawda. Taką formę miała bowiem starsza o 32 lata Konstytucja Korsyki oraz starszy o 15 lat od amerykańskiej ustawy zasadniczej szwedzki akt o formie rządu z 1772 r.

Wielkie dzieła myśli politycznej

Co zatem wyróżnia amerykańską i polską ustawę zasadniczą tak bardzo, że zostały one uznane za dwie pierwsze konstytucje w historii? Przede wszystkim forma i ranga tych dokumentów. Konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki jest pierwszym dokumentem zawierającym całość podstawowych norm ustroju państwa. Po raz pierwszy wszystko zostało uregulowane i podporządkowane jednemu aktowi prawnemu, który odtąd stał się „sztywnym” prawem nadrzędnym, którego nie można zmienić zwykłym głosowaniem jak każdą inna ustawę.

Podobnie polska ustawa rządowa z 3 maja 1791 r. była najbardziej złożoną reorganizacją ustrojową od czasu panowania pierwszego polskiego władcy. W przeciwieństwie jednak do amerykańskiej konstytucji republikańskiej polska ustawa – choć przypisywała władzę narodowi – utrzymywała monarchię, wyznaczając jej konkretną rolę w porządku ustrojowym państwa. Król przestawał być feudalnym suwerenem, lecz stawał się najdostojniejszym arbitrem i strażnikiem porządku demokratycznego.

Tylko monarcha tak światły jak Stanisław August Poniatowski rozumiał i akceptował tę niemal doskonałą równowagę. Dlatego sam opisał ustawę rządową jako „opartą w głównej mierze na konstytucji Stanów Zjednoczonych, lecz bez błędów w niej zawartych, zaadaptowaną do warunków panujących w Polsce”. Fundamentem ustroju Rzeczypospolitej miał być monteskiuszowski trójpodział władzy opisany w artykule V Konstytucji 3 maja: „...całość państw, wolność obywatelska i porządek społeczności w równej wadze na zawsze zostały, trzy władze rząd narodu polskiego składać powinny i z woli prawa niniejszego na zawsze składać będą, to jest: władza prawodawcza w stanach zgromadzonych, władza najwyższa wykonawcza w królu i Straży i władza sądownicza w jurysdykcyjach na ten koniec ustanowionych lub ustanowić się mających...”.

W ciągu kolejnych 230 lat Polska miała jeszcze dziesięć innych ustaw zasadniczych, ale to ustawa rządowa z 3 maja 1791 r. jest największym osiągnięciem polskiej myśli politycznej. Pech chciał, że to wielkie dzieło epoki oświecenia zostało uchwalone w czasie, kiedy Rzeczpospolita poszarpana była już przez zewnętrznych wrogów i rozkradziona przez wewnętrznych zdrajców. Paradoksalnie więc największy sukces obozu reformatorskiego przyczynił się ostatecznie do upadku państwa i niewoli kilku pokoleń Polaków.

Sprawa jest dyskusyjna, ponieważ już pierwsze wspólnoty rolnicze powstałe na żyznych rozlewiskach Tygrysu i Eufratu tworzyły podstawowe zbiory zasad regulujących prawa i obowiązki poszczególnych grup. 31 wieków przed Chrystusem poszczególne klany wchodzące w skład federacji sumeryjskich miast miały wyraźnie opracowany podział ról społecznych i przejrzystą strukturę władzy.

Prapoczątki mezopotamskie

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Cud nad urną. Harry Truman, cz. IV
Historia świata
Niemieckie „powstanie” przeciw Hitlerowi. Dziwny zryw w Bawarii
Historia świata
Popychały postęp i były źródłem pomysłów. Jak powstawały akademie nauk?
Historia świata
Wenecki Kamieniec. Tam, gdzie Szekspir umieścił akcję „Otella"
Historia świata
„Guernica”: antywojenny manifest Pabla Picassa