O co chodzi z opozycją między Krajowymi Planami Odbudowy a polityką spójności? Przez dekady to polityka spójności służyła konwergencji, czyli wyrównaniu poziomów w rozwoju gospodarczym między państwami członkowskimi. W tej polityce część inwestycji jest realizowanych na poziomie centralnym, np. autostrady czy szybkie koleje. Ale większość pozostaje w gestii regionów, bo założenie jest takie, że bogacenie się całego kraju powinno być równomierne. Nie chodzi o średnią krajową, ale też o sytuację poszczególnych regionów. Zatem im biedniejszy region, tym proporcjonalnie więcej środków dostaje z polityki spójności.
Inną logiką kieruje się KPO. To programy finansowane z unijnego funduszu odbudowy i zwiększenia odporności gospodarki po pandemii, który idzie przez rządy państw członkowskich. Oczywiście inwestycje są realizowane w regionach, ale poziom ich zamożności nie ma tu żadnego znaczenia. Rząd może geograficznie rozdysponować pieniądze według własnego uznania. Może mieć inne priorytety niż konwergencja biedniejszych regionów, może być w sporze politycznym z władzami regionu.
Zmiany w funduszach
Teoretycznie przykład funduszu odbudowy nie powinien budzić niepokoju w regionach, bo to z założenia program jednorazowy, który kończy się w 2026 roku. Ale wiadomo, że przewodnicząca Komisji Europejskiej kształt tego programu uważa za bardzo udany i wielokrotnie przedstawiciele KE mówili, że model KPO można powielać gdzie indziej. Bo uzależnia bezpośrednio inwestycje od przeprowadzonych reform czy zmian w prawie. W polityce spójności też jest warunkowość, ale innego rodzaju. Trudno zresztą regionom odbierać pieniądze za brak reform na poziomie centralnym, jeśli jeszcze do tego rząd ma inne barwy polityczne.
Drugim sygnałem alarmowym jest to, co gabinet von der Leyen przesłał do wszystkich dyrekcji generalnych Komisji Europejskiej jako przygotowanie programu prac na ewentualną przyszłą kadencję. W dokumencie, który ma „Rzeczpospolita”, jest 66 punktów, ale ani jednego odnoszącego się do spójności czy polityki regionalnej. Przy każdym puncie jest konkretna dyrekcja generalna, która ma się nim zająć i DG Polityki Regionalnej pojawia się tylko w jednym miejscu, które dotyczy polityki wobec miast. W której to zresztą KE nie ma żadnych kompetencji. – Zastanawiamy się w ogóle, czy w przyszłej kadencji będzie jeszcze komisarz ds. polityki regionalnej, czy spójności – mówi nieoficjalnie jeden z naszych rozmówców w Brukseli.
Wszystko to trzeba interpretować w kontekście spodziewanych wielkich zmian w architekturze finansowej UE. Planowane rozszerzenie UE o znacznie biedniejsze kraje zmusza Unię do przemyślenia tych swoich polityk, z których Ukraina mogłaby czerpać pełnymi garściami, czyli spójności i rolnej. Przy tej okazji pojawia się pokusa, żeby zmienić sposób finansowania konwergencji gospodarczej w UE.
– Dostrzegając niepokojące tendencje i głosy kwestionujące sens i wymiar polityki spójności, podkreślić trzeba zdecydowanie, że jej brak to zaprzeczenie idei założycielskiej UE – mówi marszałek Ortyl. Według niego niezwykle istotne jest nie tylko utrzymanie, ale i wzmocnienie polityki spójności w okresie po 2027 roku, w tym na przykład otwarcia jej na finansowanie infrastruktury obronnej.