Rozwój będzie szybki, ale niezbyt zdrowy

Wyraźne przyspieszenie wzrostu PKB w 2024 r. będzie głównie efektem odbicia konsumpcji. Na dłuższą metę może to utrwalić inflację i zaburzyć równowagę w handlu.

Aktualizacja: 27.12.2023 06:11 Publikacja: 27.12.2023 03:00

Wyraźne przyspieszenie wzrostu PKB w 2024 r. będzie głównie efektem odbicia konsumpcji

Wyraźne przyspieszenie wzrostu PKB w 2024 r. będzie głównie efektem odbicia konsumpcji

Foto: Bloomberg

W 2023 r. produkt krajowy brutto (PKB) Polski wzrósł o około 0,5 proc. To najsłabszy wynik od co najmniej 1995 r., jeśli pominąć naznaczony przez pandemię Covid 2020 r., gdy PKB zmalał o 2 proc.

Ale ta popularna miara kondycji gospodarki w mijającym roku była bardzo niedokładna, wręcz zwodnicza. Wzrost PKB w ujęciu rok do roku był trzymany w ryzach przez bezprecedensowy splot zaburzeń o charakterze statystycznym. Wyjątkowo silny był tzw. efekt przeniesienia (solidny spadek aktywności w gospodarce w IV kwartale 2022 r. sprawił, że pomimo odbudowy w kolejnych kwartałach, długo pozostawała niższa niż rok wcześniej), a popyt konsumpcyjny musiał zejść z górki, na której znalazł się po wybuchu wojny w Ukrainie, gdy napływ uchodźców czasowo zwiększył populację Polski.

W praktyce 2023 r. wcale nie był nieudany. Oczyszczony z wpływu wahań sezonowych PKB z kwartału na kwartał rósł, dzięki czemu w III kwartale był już o niemal 3 proc. wyższy niż w IV kwartale 2022 r. (ale – właśnie wskutek wspomnianych zaburzeń – tylko o 0,5 proc. wyższy niż rok wcześniej). Wśród 35 państw należących do OECD, dla których dostępne są takie dane, lepszym wynikiem mogła się pochwalić tylko Turcja. Pozwala to zrozumieć zjawiska, które z obrazem stagnacji mocno kontrastują, np. rekordowo niski poziom bezrobocia i szybki wzrost płac.

Czytaj więcej

Krzysztof A. Kowalczyk: W gospodarce widać odrobinę optymizmu. Co nas czeka w 2024 roku?

Nowe rozdanie

To tło pozwala lepiej zrozumieć prognozy na 2024 r. Jeśli nie pojawią się kolejne szoki (z natury rzeczy nieprzewidywalne), w nowy rok wejdziemy bez tak dużego statystycznego bagażu jak w 2023 r. Roczny wzrost PKB znów powinien więc być w miarę rzetelną miarą wzrostu aktywności ekonomicznej. W noworocznej ankiecie „Rzeczpospolitej” 25 zespołów analitycznych oraz indywidualnych ekonomistów przeciętnie prognozuje, że wzrost ten sięgnie 3 proc.

Rozbieżności w scenariuszach są jednak nadal większe niż w latach przed pandemią, co sugeruje, że niepewność jest wciąż podwyższona. Pod tym względem normalizacji po kilku latach rozchwiania gospodarki jeszcze nie widać.

Pesymiści sądzą, że wzrost PKB nie sięgnie 2 proc. Optymiści spodziewają się zaś, że minimalnie przekroczy 4 proc. Tych wyższych prognoz przybyło tuż pod koniec 2023 r., gdy zaczęły się krystalizować zamiary nowego rządu. To odzwierciedlenie większych szans na odblokowanie funduszy na realizację Krajowego Planu Odbudowy, ale też dodatkowego impulsu fiskalnego, związanego z podwyżkami płac nauczycieli i pracowników sfery budżetowej.

Czytaj więcej

Polska gospodarka może w 2024 roku błyszczeć na tle strefy euro

Wzrost aktywności ekonomicznej nad Wisłą o około 3 proc. nie byłby na pierwszy rzut oka wynikiem spektakularnym. Od 1996 r. PKB Polski rósł średnio w tempie 4,1 proc. rocznie, a w dekadzie przed pandemią w tempie 3,8 proc. rocznie. Z drugiej strony, jak zauważyli w swoim scenariuszu makroekonomicznym na nadchodzący rok ekonomiści z banku Citi Handlowy, takie wydarzenia z ostatnich lat, jak Covid-19, odpływ migrantów i znaczny wzrost wydatków na obronność, najprawdopodobniej doprowadziły do obniżenia potencjalnego tempa wzrostu PKB Polski. To oznacza, że rozwój w tempie przewyższającym 3 proc. może prowadzić do napięć w gospodarce, w tym do podwyższonej presji na wzrost cen. Z tej perspektywy patrząc, odbicie PKB o 4 proc. nie byłoby wcale wynikiem pożądanym. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jaka będzie – w świetle obecnych prognoz – struktura tego wzrostu.

Na jednym silniku

Ekonomiści są zgodni w ocenach, że kołem zamachowym polskiej gospodarki w 2024 r. będzie popyt konsumpcyjny. Trudno zakładać co innego, skoro gospodarstwa domowe czeka potężny wzrost dochodów do dyspozycji. Co najmniej co trzecia pracująca osoba może liczyć na wzrost wynagrodzenia o 20 proc. lub więcej. W tej grupie są osoby otrzymujące wynagrodzenie minimalne, nauczyciele oraz pracownicy administracji centralnej. To jednak będzie rodziło presję na wzrost także innych wynagrodzeń.

Jak przeciętnie prognozują ekonomiści, w sektorze przedsiębiorstw (firmy z co najmniej dziesięcioma pracownikami) średnie wynagrodzenie wzrośnie o ponad 10 proc. rok do roku. To byłby wynik niższy niż w 2023 r., ale jednocześnie znacznie niższa będzie inflacja. Wedle dominujących prognoz wyniesie ona średnio 5 proc., po 11,6 proc. w mijającym roku. To oznacza, że siła nabywcza wynagrodzeń podskoczy o ponad 5 proc., a w przypadku osób o najniższych płacach, które wydają największą część swoich dochodów, o ponad 10 proc. Bodźcem do konsumpcji będzie też waloryzacja 500+. Przeciętnie ekonomiści przewidują, że wydatki gospodarstw domowych wzrosną w 2024 r. o 3,8 proc., ale ich skok o ponad 5 proc. też nie jest wykluczony. Niższe prognozy opierają się m.in. na założeniu, że Polacy będą chcieli odbudować nadwątlone w ostatnich latach oszczędności.

Czytaj więcej

PiS nawarzył piwa, rząd Tuska musi posprzątać

Jak zauważają ekonomiści z Banku Pekao, część popytu konsumpcyjnego będzie musiała być zaspokajana przez import. Wobec słabej koniunktury w strefie euro, eksport czeka marazm, więc wyniki handlu zagranicznego będą ujemnie wpływały na tempo wzrostu PKB.

Dużą niepewność budzi trajektoria inwestycji, które w 2023 r. zaskakiwały dynamizmem. Był to jednak częściowo skutek zbliżającego się końca czasu na wykorzystanie funduszy z budżetu UE na lata 2014–2020. W 2024 r. napływ funduszy będzie prawdopodobnie wyraźnie niższy. Stąd ekonomiści przeciętnie prognozują, że nakłady brutto na środki trwałe zwiększą się o 2,7 proc. po około 8 proc. w 2023 r. W ostatnich tygodniach w związku ze wzrostem szans na odblokowanie KPO praktycznie zniknęły jednak prognozy spadku inwestycji.

W 2023 r. produkt krajowy brutto (PKB) Polski wzrósł o około 0,5 proc. To najsłabszy wynik od co najmniej 1995 r., jeśli pominąć naznaczony przez pandemię Covid 2020 r., gdy PKB zmalał o 2 proc.

Ale ta popularna miara kondycji gospodarki w mijającym roku była bardzo niedokładna, wręcz zwodnicza. Wzrost PKB w ujęciu rok do roku był trzymany w ryzach przez bezprecedensowy splot zaburzeń o charakterze statystycznym. Wyjątkowo silny był tzw. efekt przeniesienia (solidny spadek aktywności w gospodarce w IV kwartale 2022 r. sprawił, że pomimo odbudowy w kolejnych kwartałach, długo pozostawała niższa niż rok wcześniej), a popyt konsumpcyjny musiał zejść z górki, na której znalazł się po wybuchu wojny w Ukrainie, gdy napływ uchodźców czasowo zwiększył populację Polski.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Elisabetta Falcetti: Nowa strategia EBOiR-u dla Polski tuż-tuż
Gospodarka
Alexander von zur Muehlen, Deutsche Bank: Europa potrzebuje głębszej integracji, żeby konkurować o kapitał
Gospodarka
Polska zmniejszyła dystans do Niemiec. Ile w tym zasługi UE? Jest analiza EBOR
Gospodarka
Donald Trump zdradził, co chce zrobić z imigrantami w USA
Gospodarka
Wojna nakręca korupcję w Rosji. Wiemy, ile wynosi najpopularniejsza łapówka