Zaczęło się niemrawo. W obliczu sytuacji w strefie euro, a zwłaszcza tego co dzieje się w Hiszpanii, Wall Street wystartowała w okolicach zera po czym indeksy na chwilę zeszły nawet pod kreskę.
Dziś rano Agencja ratingowa Moody's poinformowała o obniżeniu noty Hiszpanii o trzy stopnie - do Baa3. Pod nóż poszedł też rating Cypru, który został obniżony o dwa poziomy, do Ba3. Ocena długoterminowej wiarygodności kredytowej Hiszpanii plasuje się tuż nad kategorią spekulacyjną, ale agencja ostrzegła przed możliwością kolejnej obniżki. Jak wyjaśniono, o obniżeniu noty przesądziło przyznanie Hiszpanii 100 miliardów euro wsparcia dla sektora bankowego, a także "bardzo ograniczony dostęp do rynków finansowych". Obniżenie noty Cypru jest spowodowane natomiast "konkretnym wzrostem prawdopodobieństwa opuszczenia strefy euro przez Grecję", co oznaczałoby konieczność zwiększenia ewentualnego wsparcia rządu dla uzależnionego od sytuacji w Grecji cypryjskiego sektora bankowego.
W efekcie decyzji Moody's zakotłowało się na hiszpańskim rynku długu. Rentowność hiszpańskich obligacji osiągnęła nowy rekord 7 proc. Taki poziom jest uważany przez ekspertów za maksymalny koszt, który jest do udźwignięcia dla krajowego budżetu. Przekroczenie tej bariery oznacza, że rynki finansowe skazują Hiszpanię na ostracyzm. Narastający strach obrazowany przez rynek obligacji udzielił się również inwestorom z rynków akcyjnych.
Jednak później było już tylko lepiej. Lepsze od oczekiwań okazały się dane o inflacji w USA. Ceny konsumpcyjne w maju tego roku spadły o 0,3 proc. w ujęciu miesiąc do miesiąca. Analitycy spodziewali się, że miesięczny wskaźnik CPI spadnie o 0,2 proc.
Inwestorów nie zmartwiły też dane z amerykańskiego rynku pracy. W ostatnim tygodniu liczba osób ubiegających się po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych w USA wzrosła o 6 tys. do 386 tys. Okazało się, że takie informacje podsyciły plotki o możliwym stymulowaniu gospodarki przez Fed.