Indeks giełdowy Ukrainian Equities tracił w środę rano 3,6 proc., po tym jak we wtorek tąpnął o 4,2 proc. Od początku roku spadł on już o 5,7 proc. Indeks PFTS spadał o 3,2 proc., gdy we wtorek zanurkował o 4,1 proc. Słabła również hrywna. W środę rano ukraińska waluta straciła na wartości ponad 1 proc. wobec dolara. Za 1 dolara płacono wówczas nawet 8,95 hrywien, najwięcej od lutego 2009 r. Do historycznego rekordu słabości, wynoszącego 9,38 hrywny za 1 dolara, niewiele już zostało. Od początku roku hrywna osłabła o prawie 9 proc. wobec dolara. Straciłaby pewnie więcej, gdyby ukraiński bank centralny nie wprowadził na początku lutego czasowych ograniczeń na transakcje walutowe.

- Presja na hrywnę będzie rosła a wkrótce możemy zobaczyć tam run na banki - twierdzi Dmitri Barinov, zarządzający funduszem w Union Investment Privatfonds.

Pod presją znalazł się również ukraiński dług. Co prawda we wtorek Rosja ponownie zadeklarowała, że będzie skupować ukraińskie obligacje, ale przyniosło to tylko godzinną zwyżkę ich cen. Na wieść o starciach w Kijowie, inwestorzy wyprzedawali te papiery, więc ich rentowności znowu zaczęły rosnąć. Rentowność obligacji zapadających w tym roku zbliżyła się do 22 proc. i była w środę o 12 pkt proc. wyższa niż rentowność długu zapadającego w 2023 r.

Przed bankructwem Ukrainę chroni jak na razie Rosja. W tym tygodniu ma ona kupić ukraińskie obligacje warte 2 mld dol.

- Rosja najprawdopodobniej wznowiła pomoc, by zapewnić nominację akceptowalnego przez nią premiera na Ukrainie - wskazuje Tim Ash, główny ekonomista ds. rynków wschodzących w Standard Banku.