Nowe technologie i informatyzacja doprowadziły do rewolucji na giełdzie. Zaawansowane algorytmy prowadzą w czasie rzeczywistym tysiące transakcji, nieustannie konkurując ze sobą, by wypracować jak największy zysk. Obserwują, wychwytują zlecenia i wahania kursów z nieosiągalną dla ludzi prędkością. Tabb Group już w 2010 r. szacowało, że na HFT przypada 56 proc. wszystkich transakcji giełdowych w USA i 38 proc. w Europie.
Kluczowym dla osiągnięcia sukcesu w tym modelu biznesowym jest wydajność systemów oraz infrastruktury służącej do transmisji danych. Na tym obszarze koncentrują się w swoich badaniach prof. Donald MacKenzie z University of Edinburgh oraz dr Ann-Christina Lange z Copenhagen Business School.
"Przesłanie sygnału z Chicago do jednego z kilku centrów danych w New Jersey, które obsługują indeksy na Wall Street trwa średnio 13 milisekund. Algorytmy HFT wykorzystują to okno czasowe na zawieranie transakcji, z których zysk opiera się na różnicy w kursie czy prognozowaniu nowej wartości indeksu giełdowego. Prowadzą ze sobą walkę, starając się przechytrzyć konkurenta i przewidzieć jego zachowanie. Wszystko to, co trudno jest nam sobie wyobrazić, dzieje się w kilka sekund" - tłumaczy dr Lange.
"Opóźnienie w przesłaniu sygnału między centrami danych w Aurorze w stanie Illinois do Carternet w New Jersey wynosiło w 2010 r. 6,65 milisekundy. Dzięki zastosowaniu bezprzewodowej mikrofalowej transmisji danych w oparciu o radiolinię, udało się obecnie skrócić ten czas do 4,2 milisekund" - wyjaśnia prof. MacKenzie.
Technologie powszechne nawet w zastosowaniach wojskowych (światłowody) nie są już wystarczające dla handlu HFT, dlatego eksperymentuje się z coraz doskonalszą infrastrukturą i systemami przesyłu danych. MacKenzie, omawiając swoje badania, tłumaczył, że eksperci w rozmowach z profesorem, podkreślali znaczenie ciągłych innowacji technologicznych dla zachowania konkurencyjności na tym trudnym rynku.