Giełda nie miała żadnego problemu, aby sprzedać swoje obligacje. Oficjalnie wiadomo już, że popyt na papiery znacząco przekroczył podaż nie tylko w gronie inwestorów instytucjonalnych, ale także indywidualnych. Dzięki temu GPW bez problemu pozyskała w sumie 120 mln zł.
Obu grupom inwestorów zaoferowano papiery o wartości po 60 mln zł. W gronie graczy instytucjonalnych popyt dwukrotnie przekroczył podaż.
– Tak duże zainteresowanie obligacjami GPW wśród inwestorów instytucjonalnych to zdecydowanie powód do zadowolenia. Zaufanie, jakim obdarzyły nas instytucje z rynku, to najlepsze potwierdzenie tego, że GPW jest w dobrej kondycji i ma przed sobą pomyślną przyszłość. Liczę na to, że ten sukces przełoży się na duże zainteresowanie obligacjami także ze strony inwestorów indywidualnych – mówiła pod koniec grudnia Małgorzata Zaleska, prezes GPW (w środę decyzją nadzwyczajnego walnego zgromadzenia została odwołana z tej funkcji).
Jak się okazało, nie były to pobożne życzenia. Obligacje na pniu rozeszły się także w segmencie inwestorów detalicznych. Pierwotnie GPW zakładała, że zapisy na obligacje dla tej grupy potrwają do 12 stycznia. Jednak z racji wyczerpania puli dostępnych papierów zapisy skrócono i – jak poinformowała giełda w komunikacie – zakończyły się one już 3 stycznia (rozpoczęły się dzień wcześniej). W sumie spółka przydzieliła obligacje 1194 inwestorom.
Inwestorzy indywidualni, którzy zdążyli zapisać się na obligacje GPW, i tak jednak musieli liczyć się z dużą redukcją. Jak podała giełda, wyniosła ona średnio 63,4 proc. Przydział papierów nastąpił 5 stycznia.