Polska giełda zachowywała się wczoraj podobnie jak większość europejskich parkietów. WIG20 na koniec sesji zyskał 0,5 proc.
Dużo bardziej nerwowo, na zdarzenia w Hiszpanii zareagował europejski rynek obligacji. Rano rentowność hiszpańskich papierów dziesięcioletnich spadła poniżej 6 proc., po południu skoczyła do 6,4 proc.
Po początkowej euforii przyszedł więc czas na zastanowienie. Inwestorzy uświadomili sobie, że pakiet dla banków nie zaradzi recesji w Hiszpanii ani nie przyczyni się do spadku jej zadłużenia (a wręcz przeciwnie: sprawi, że na koniec 2012 r. hiszpański dług publiczny sięgnie 90 proc. PKB).
– Banki to tylko jedna warstwa drżących fundamentów hiszpańskiej gospodarki. Jest ona pogrążona w recesji, ma największe bezrobocie w strefie euro i trzeci pod względem wielkości deficyt budżetowy – twierdzi David Simner, zarządzający w brytyjskim funduszu Fidelity Investments.
Pakiet dla banków jest więc de facto wsparciem dla państwa nie radzącego sobie z bankami. Noblista Jospeh Stiglitz nazywa to „ekonomią voodoo" i wskazuje, że banki korzystające z pomocy będą wspierały przez jakiś czas państwo kupując za te pieniądze hiszpańskie obligacje. Jego zdaniem ta strategia poniesie klęskę.