Już rano można się było spodziewać, że czwartkowa sesja nie będzie należała do udanych. Wszystkie najważniejsze indeksy w Europie wystartowały pod kreską. W kolejnych godzinach skala spadków się pogłębiła. W południe WIG20 tracił nawet ponad 1 proc. i spadł poniżej psychologicznego poziomu 2300 pkt.
Jednak pod koniec sesji do głosu doszli kupujący i na zamknięciu udało im się podbić indeks do 2317,8 pkt. Oznaczało to 0,27-proc. spadek. Z kolei indeks szerokiego rynku WIG stracił 0,26 proc. Obroty – podobnie jak w ostatnich dniach – były bardzo niskie. Ich wartość nieznacznie przekroczyła 0,5 mld zł. Najwyższe, tradycyjnie, były na PKO BP KGHM i Orlenie.
Indeksy w Europie spadały, mimo iż na rynek napłynęły dobre dane makro. Produkt Krajowy Brutto Wielkiej Brytanii wzrósł w II kwartale zgodnie z prognozami. Z kolei lipcowy odczyt indeksu Ifo, który obrazuje nastroje niemieckich przedsiębiorców, przebił oczekiwania. Podobnie jak zamówienia na dobra trwałe w USA: wzrosły w czerwcu o 4,2 proc., podczas gdy oczekiwano tylko 1,2-proc. zwyżki.
Nieco wyższa natomiast okazała się liczba osób ubiegających się po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych w ubiegłym tygodniu w USA: wzrosła o 7 tys. i wyniosła 343 tys. Oczekiwano odczytu na poziomie 340 tys. Dane te nie miały jednak istotnego wpływu na notowania na Wall Street. Na otwarciu Dow Jones spadł o 0,24 proc., a Nasdaq zyskał o 0,2 proc.
Wśród spółek z GPW pozytywnie wyróżniał się Bank Millennium. Jego akcje zyskiwały w reakcji na dobre wyniki za II kwartał. Gorzej radziły sobie największe firmy. Inwestorzy wyprzedawali akcje KGHM w obawie o sytuację Chin. Środowy odczyt PMI dla tego kraju okazał się negatywnym zaskoczeniem. To zła wiadomość dla takich spółek jak KGHM, bo Chiny są największym odbiorcą miedzi na świecie. Jutrzejsze kalendarium nie jest bogate w istotne odczyty. Warto ewentualnie odnotować publikację indeksu Uniwersytetu Michigan. Pozwala on na ocenę potencjału nabywczego a konsumentów w USA.