#PROSTOzPARKIETU. Marcin Petrykowski: W Polsce nie ma tradycji ratingu

We wtorkowym programie #PROSTOzPARKIETU gościliśmy Marcina Petrykowskiego z agencji ratingowej S&P, z którym rozmawialiśmy o znaczeniu ratingu na rynku obligacji korporacyjnych.

Aktualizacja: 29.11.2016 15:21 Publikacja: 29.11.2016 14:23

#PROSTOzPARKIETU. Marcin Petrykowski: W Polsce nie ma tradycji ratingu

Foto: ROL

Jakie znaczenie mają ratingi na rynku obligacji korporacyjnych?

Patrząc na to zagadnienie z perspektywy rozwiniętych krajów Europy można powiedzieć, że rating stanowi jedno z podstawowych narzędzi wykorzystywanych przez uczestników rynku w szeroko rozumianej komunikacji z różnego rodzaju interesariuszami. Rating to bowiem niezależna opinia dotycząca wiarygodności kredytowej, która pomaga podjąć decyzję inwestycyjną, o współpracy albo też o zaangażowaniu kapitałowym.

Na naszym rynku ratingi nie są jednak zbytnio popularne. Z czego to wynika?

Składa się na to kilka czynników. Ratingi w Polsce wciąż są postrzegane jako drogie narzędzie, które wykorzystywane na rynku lokalnym nie dostarczają pełnego spektrum wartości, jakie rating potrafi dostarczyć. Do tego dochodzi także element edukacyjny. Patrząc historycznie w Polsce nie ma tradycji korzystania z tego typu narzędzi. Nie ma ich pełnego zrozumienia zarówno po stronie emitentów, jak i inwestorów. Gdyby więc zastanowić się, co zrobić, aby promować bardziej to narzędzie trzeba przede wszystkim postawić na edukację.

To jakie są realne korzyści z posiadania ratingu?

Jeśli weźmiemy pod uwagę emisje papierów dłużnych na rynkach międzynarodowych to według przeprowadzonych przez nas badań emisje posiadające rating notują obniżenie kosztu finansowania nawet o 40 punktów bazowych. Mamy więc realną oszczędność z tego, że obligacje mają rating. W Polsce takich badań niestety nie ma, gdyż tak jak już wspomniałem rating nie jest jeszcze aż tak popularny. Gdy popatrzymy na udział emisji obligacji z ratingiem w stosunku do wszystkich to w Polsce wciąż jest to poniżej 10 proc. Dobrą informacją jest natomiast to, że polski rynek zaczyna powoli iść w kierunku rynków dojrzałych. Im więcej będzie uczestników rynku, zarówno po stronie emitentów, jak i inwestorów, tym wartość dodana generowana przez rating będzie wyższa co sprawi, że i użyteczność tego narzędzia będzie większa. To wszystko powinno z kolei wspierać rozwój rynku kapitałowego, bo taki też ratingi mają cel.

Ile dziś kosztuje rating?

To zależy m.in. od wielkości emisji czy też wielkości samej spółki. Można natomiast przyjąć, bazując na doświadczeniach z rynków zagranicznych, że jest to około kilkudziesięciu tysięcy euro. Biorąc więc pod uwagę wszystkie koszty, które trzeba ponieść przy emisji obligacji, kwota ta wcale nie jest taka duża.

Kto powinien przede wszystkim starać się o rating, a kto może się bez niego obejść?

Nie ma na to pytanie dobrej odpowiedzi. W teorii spółka która chce komunikować się z rynkiem w sposób przejrzysty i mieć możliwość szerokiego prezentowania wiarygodności kredytowej powinna rozważyć rating. Natomiast rating jest faktycznie wymagany, kiedy spółka wchodzi na rynki międzynarodowe. Na rynku lokalnym, im większe są emisje, tym bardziej wskazany jest rating, gdyż rozszerza on możliwość analizy papieru przez inwestorów.

Rating to tylko jeden z elementów rynku obligacji. Jak natomiast pan ocenia polski rynek długu korporacyjnego na tle Europy?

Wyglądamy coraz lepiej chociaż wciąż widoczne są różnice. Udział finansowania poprzez obligacje wciąż jest u nas stosunkowo mały. Polski rynek obligacji wciąż jest rynkiem rozwojowym, który przechodzi z fazy uzależnienia emitentów od finansowania bankowego do coraz aktywniejszego wykorzystywania obligacji. Mamy jeszcze wiele pracy do wykonania, jednak na pewno jest jeszcze przestrzeń do rozwoju.

Jakie widzi więc pan szanse i zagrożenia przed rynkiem obligacji?

Startujemy z niskiej bazy więc jest to szansa na wzrost. Po drugie sfera regulacyjna, która wywiera coraz większą presję na banki także wspiera rynek obligacji. Do tego dochodzi rozwój małych i średnich spółek, które coraz aktywniej szukają finansowania na kolejne, nie tylko już lokalne, projekty. Jeśli chodzi o zagrożenia to wydaje mi się, że jest to przede wszystkim kwestia zarządzania ryzykiem. Nie można dopuścić do tego, aby na polskim rynku powstała jakaś bańka czy też spektakularna niewypłacalność emitenta. To mogłoby doprowadzić do odwrotu inwestorów z tego rynku.

Giełda
Marazm w Warszawie, nerwowo w USA. Złoty zyskuje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Giełda
Kulawe statystyki tegorocznych debiutów na GPW
Giełda
Lawina przejęć w USA?
Giełda
Prześwietlamy transakcje insiderów
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Giełda
Optymizm na giełdzie przygasł. Wyraźne cofnięcie indeksów na GPW