Dwie główne polityki Unii Europejskiej to wspólna polityka rolna oraz polityka spójności (regionalna). Największym odbiorcą pieniędzy z tej ostatniej jest Polska. Na lata 2007–2013 naszemu krajowi przyznano 67,9 mld euro. Pieniądze te są dzielone i wydawane poprzez realizację tzw. programów operacyjnych. Jest ich 21. Pięć to programy krajowe zarządzane przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, a 16 to regionalne, zarządzane przez marszałków. Tak jest teraz. Jednak od 2014 r. ten układ się zmieni. Jak ustaliła „Rz", pracuje nad tym Ministerstwo Rozwoju Regionalnego.
1.
Najważniejsze zmiany dotyczą województw. Co prawda nadal będzie 16 programów regionalnych, ale marszałkowie dostaną więcej pieniędzy, a poza tym zarządzane przez nich programy będą jednocześnie finansowane z dwóch unijnych funduszy: Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (EFRR) i Europejskiego Funduszu Społecznego (EFS), a nie tylko z EFRR, jak to jest obecnie. Województwa dostaną 55 proc. z ogólnej puli z EFRR dla Polski i 75 proc. z EFS. Teraz to odpowiednio 49 i 0 proc. (pieniędzmi na tzw. projekty miękkie zarządza resort rozwoju regionalnego). – Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni, szczególnie z nowego algorytmu podziału pieniędzy. To przejaw postępującej decentralizacji i zapowiedź dalszego wzmacniania roli regionów – mówi „Rz" Elżbieta Polak, marszałek lubuska przewodząca Konwentowi Marszałków. – Te pieniądze to dla nas kolejna wielka szansa. Teraz regiony stoją środkami europejskimi – dodaje.
2.
Zmiany zajdą też w układzie programów krajowych zarządzanych przez resort rozwoju. Na pewno nie będzie już tak wielkiego programu jak „Infrastruktura i środowisko". To największy program operacyjny w całej historii UE składający się z sześciu części (transport, środowisko, energetyka, zdrowie, kultura i szkolnictwo wyższe). Kolejny program ma być głównie poświęcony transportowi i gospodarce niskoemisyjnej oraz klimatycznej, a także po części ochronie dziedzictwa kulturowego i infrastrukturze zdrowia. – Zmniejszenie tego programu i podział jego części jest jak najbardziej uzasadniony. Obecnie to gigantyczny moloch bez precedensu w Unii, którym trudno zarządzać i w którym są zbyt różne działy – mówi „Rz" Waldemar Sługocki, poseł, wcześniej wiceminister rozwoju.
3.
Wśród programów krajowych pojawi się też zupełnie nowy poświęcony cyfryzacji, o co zabiegał Michał Boni, minister administracji i cyfryzacji. Jego robocza nazwa to „Polska cyfrowa 2014–2020". – To swego rodzaju rewolucyjny, ale i słuszny krok, bo obecnie z projektami informatycznymi mamy wielkie problemy. Ich realizacja, a co za tym idzie wydawanie euro na nie to jedna z głównych bolączek – mówi „Rz" Jerzy Kwieciński, ekspert BCC, były wiceminister rozwoju. – W ten sposób dotowane projekty informatyczne zostaną skupione w jednym ręku i skończy się sektorowe, nieudane podejście do cyfryzacji – dodaje Sługocki, przypominając, że budowa społeczeństwa informacyjnego to konieczność w XXI wieku.
Dobrym prognostykiem dla nowego programu jest nieformalna jeszcze, ale ogłoszona wczoraj oficjalnie przez szefową resortu rozwoju informacja, że Bruksela odblokowała zawieszone w kwietniu pieniądze na siódmą część programu „Innowacyjna gospodarka", z których finansowane są największe projekty publiczne związane z budową e-administracji.