„Propozycja zaostrzenia warunków wypłacania funduszy strukturalnych i spójności jest niesprawiedliwa i przyniesie efekty odwrotne do zamierzonych” – pisze polski rząd w liście do przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. Dokument, do którego dotarła „Rz”, jest polskim stanowiskiem w najważniejszej dziś w Unii sprawie: reformie zarządzania gospodarczego.
Przygotowywana reforma ma ochronić Unię przed kolejnymi kryzysami na wzór greckiego. Van Rompuy powołał grupę roboczą z udziałem ministrów finansów państw członkowskich i przedstawicieli Komisji Europejskiej, która do października ma przygotować projekt reformy. Wczoraj minister Jacek Rostowski brał udział w Luksemburgu w drugim spotkaniu tej grupy. Polskie uwagi dotyczące sankcji to część odpowiedzi na dyskusję o tym, jak zmusić państwa członkowskie do przestrzegania reguł fiskalnych paktu stabilizacji i wzrostu.
Rząd podkreśla też, że rozmowa o reformie musi się odbywać w gronie wszystkich państw Unii, a nie tylko tych ze strefy euro, których dziś dotyczą kłopoty. – Poważne zmiany muszą mieć zgodę wszystkich. Zresztą większość krajów UE spoza strefy euro ma traktatowy obowiązek przyjęcia wspólnej waluty – argumentuje rząd. Postuluje także uwzględnienie ewentualnych reform emerytalnych w ocenie sytuacji fiskalnej państw.
Kluczowy jest fakt, że Polska generalnie akceptuje propozycję Brukseli, by ta miała większą kontrolę nad projektami budżetów państw członkowskich.
– Na pierwszym spotkaniu grupy roboczej ta propozycja wzbudziła duży sprzeciw, jak zabieranie części suwerenności. Teraz to się zmieniło – mówi nam nieoficjalnie osoba zaangażowana w prace nad reformą. W polskim pakiecie pojawił się też postulat większej kontroli stanu ogólnego zadłużenia, które jest ciężarem dla kolejnych pokoleń.