Efekty będą po 2013 roku

Wciąż czeka nas długa droga, aby jeszcze bardziej zaktywizować sektor prywatny do finansowania badań i rozwoju, choć zmierzamy już we właściwym kierunku – mówi Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego.

Aktualizacja: 05.11.2013 00:21 Publikacja: 04.11.2013 06:00

Efekty będą po 2013 roku

Foto: Fotorzepa, RP Radek Pasterski

"Rz": W okresie 2007-2013 polskie szkolnictwo wyższe wchłonęło i to szybko ogromne pieniądze z Unii Europejskiej. Mówi się, że poszły one głównie na mury?

Te pieniądze trafiły nie tylko do uczelni. Z programu „Innowacyjna gospodarka"  korzystały również instytuty badawcze i naukowe. Wcześniej, najważniejszą przyczyną słabości polskiej nauki był brak nowoczesnej infrastruktury badawczej. Dzięki funduszom strukturalnym udało nam się w szybkim tempie wyposażyć jednostki naukowe w nowoczesną aparaturę i laboratoria. Nawet w tych inwestycjach, które służyły budowie nowych obiektów dydaktycznych, zainstalowano nowoczesne urządzenia badawcze, aby korzystali z nich naukowcy i studenci. I teraz mamy ultranowoczesną infrastrukturę badawczą i sale dydaktyczne z pełnym oprzyrządowaniem cyfrowym. Bez tego nie można byłoby prowadzić ani wysokiej jakości badań naukowych, ani uczyć studentów, z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii. W ten sposób dobrze zrealizowaliśmy zadanie, które postawiono przed nami na początku okresu 2007-2013.

Pojawiają się jednak głosy, że trudno będzie nową infrastrukturę utrzymać?

Każda jednostka naukowa, która otrzymywała środki z funduszy strukturalnych zobowiązywała się jednocześnie do utrzymania nowych obiektów ze środków własnych. Był to jednoznaczny wymóg Komisji Europejskiej. Zakładając, że w większości z nich są laboratoria, to należy sądzić, że na tych nowych urządzeniach będą prowadzone wysokiej jakości badania, finansowane z grantów. A fundusze z uzyskanych grantów pozwolą na utrzymanie tych urządzeń. Oczywiście wszystkie jednostki przed oddaniem tych laboratoriów do użytku muszą odpowiednio wcześnie, nie tylko zaplanować, ale też uzyskać granty na ciekawe, oryginalne, a nawet przełomowe badania, które będą tam realizowane. W ten sposób otrzymają dodatkowe pieniądze na utrzymanie infrastruktury.

W ostatnim rankingu Komisji Europejskiej Polska spadła do grupy krajów najmniej innowacyjnych. Jak to pani tłumaczy?

Mówimy o starych danych. Ten ranking opiera się na tych z 2010 r. Ostatnio opublikowane dane zarówno przez GUS jak i EUROSTAT wskazują, że mamy jedno z najwyższych miejsc w Europie pod względem tempa wzrostu nakładów na B+R, zarówno ze środków publicznych, jak i prywatnych. Poza tym koniec 2011 r. to czas, gdy wchodziła w życie reforma nauki, reforma szkolnictwa wyższego, projakościowe finansowanie oraz konkursy pozwalające na finansowanie najlepszych projektów. Nowa polityka państwa polegająca na stymulowaniu współpracy ośrodków naukowych z biznesem będzie przynosić największe efekty dopiero po 2013 r.

Prof. Kurzydłowski szef Narodowego Centrum Badań i Rozwoju wskazuje, że w ogonie rankingów innowacyjności trzymają nas właśnie niskie nakłady firm na badania?

To się właśnie zaczyna zmieniać. Od niepamiętnych czasów mieliśmy w Polsce zaburzoną strukturę finansowania badań naukowych. O ile w rozwiniętych krajach Unii Europejskiej na finansowanie nauki przeznaczano 1/3 nakładów budżetowych i 2/3 inwestycji prywatnych, to w naszym kraju proporcje były dokładnie odwrotne. Tak było jeszcze dwa, trzy lata temu. Dziś, mimo że na naukę nakłady z „państwowych pieniędzy" ciągle rosną  (w 2011 r. było to 5,6 mld zł, w 2012 r. – 6,7 mld), to procentowo jest to już tylko połowa środków przeznaczonych na B+R. Reszta pochodzi z sektora prywatnego. Wciąż czeka nas jednak długa droga, aby jeszcze bardziej zaktywizować sektor prywatny, choć zmierzamy już we właściwym kierunku.

Dlaczego przedsiębiorcy nie palą się do inwestowania w innowacje?

Łatwiej jest kupować technologie za granicą. To dużo szybsze i prostsze rozwiązanie. Do tego może być i taniej, bo przy zakupie technologii za granicą obowiązują ulgi podatkowe. Jednak z punktu widzenia podaży rozwiązań technologicznych wytwarzanych w Polsce ta sytuacja powoli się zmienia. Wystarczy porównać dynamikę wzrostu zgłoszeń patentowych pochodzących z polskich  instytucji naukowych, np. Politechniki Wrocławskiej, AGH, nawet Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z drugiej strony przedsiębiorcy zaczynają dostrzegać, że nie mogą już skutecznie konkurować z innymi produktami i usługami poprzez niskie koszty pracy, bo tańsza siła robocza jest w Chinach czy Indiach. Dlatego, aby zapewnić sobie wyższą sprzedawalność produktów czy usług muszą stosować taką technologię, która będzie konkurencyjna wobec technologii już w świecie stosowanej. Z tych powodów sektor prywatny, który na dobre zaczął się angażować w działalność B+R dopiero od 2012 r. musi nadganiać świat.

Skończył się więc etap imitowania cudzych pomysłów i polscy przedsiębiorcy wraz z naukowcami muszą zdobyć się na własne innowacje?

Etap ten na pewno się w Polsce kończy. Jesteśmy już na takim poziomie rozwoju gospodarczego, że polskie firmy nie mają wyjścia. Muszą zdobyć się na produkty innowacyjne umożliwiające konkurowanie z technologiami zagranicznymi, tak jak to robi Polfa, Solaris, Comarch, CD Project itd.  Zresztą wykorzystywanie potencjału kreatywnego i innowacyjnego polskich pracowników widać także po zakładanych tutaj oddziałach B+R wielkich światowych firm, takich jak Samsung czy Sony.

Günter Verheugen, były unijny komisarz ds. przemysłu i przedsiębiorczości definiował innowacyjność jako umiejętność zamiany wiedzy na pieniądze. W Polsce tak myślimy?

Wcześniej uprawianie nauki polegało na tym aby przekształcać pieniądze w wiedzę, ale od chwili wejścia Polski do UE nadszedł czas, aby wiedzę zamieniać na pieniądze. Moim zdaniem na uczelniach technicznych i w uniwersytetach na kierunkach eksperymentalnych jest to już coraz lepiej rozumiane.

W okresie 2014-2020 w głównym krajowym programie operacyjnym kierowanym do firm jakim będzie „Inteligentny rozwój" resort rozwoju zakłada mocną współpracę nauki z biznesem. Mówi się wręcz o delikatnym  przymuszeniu biznesu do innowacji?

To „delikatne przymuszanie" wprowadziliśmy już do ustawy o zasadach finansowania nauki. Wynika z niej, że pula środków na badania stosowane wzrasta w zależności od wzrostu zaangażowania finansowego z sektora prywatnego. Ale przedsiębiorcy powinni dostrzec też korzyści z nowej zasady, że obecnie to nie naukowcy definiują temat badawczy, ale decyduje o nim sektor prywatny wskazując problem technologiczny, który należy rozwiązać, aby wprowadzić innowacyjny produkt do sprzedaży. NCBiR ma już duże doświadczenie w tym zakresie realizując takie programy jak „Blue gas", „Innomed", czy „Strategmed". NCBiR, zgodnie z raportem Banku Światowego posiada nie tylko doświadczenie, ale też unikalne kompetencje w tym zakresie, korzystając z szerokiej bazy danych o ekspertach z Polski i z zagranicy. Najtrudniejsze bowiem w nowym programie operacyjnym „Inteligentny Rozwój" będzie określenie czy problem wskazany przez przedsiębiorcę mieści się w definicji innowacyjnego rozwiązania, czy jest to tylko nowy rodzaj produkcji lub usług proponowany przez przedsiębiorcę. W tym pierwszym przypadku, tylko NCBiR jest w stanie to właściwie ocenić. Natomiast za rozwój przedsiębiorczości i jej umiędzynarodowienie powinna odpowiadać PARP.

Póki co przedsiębiorcy słabo widzą współpracę z naukowcami, bo uznają, że wyniki ich prac są mało przydatne, a do tego zbyt długotrwałe, tymczasem przemysł potrzebuje innowacji tu i teraz,  bo musi zarabiać, a nie czekać?

Tak było, bo naukowcy definiując swe projekty badawcze nie zawsze myśleli o ich zastosowaniu. Teraz to się zmienia. Biznes z kolei nie wiedział komu ma zlecić określone badania. Obecnie w Ośrodku Przetwarzania Informacji mamy bazę danych zwaną KREOBOX o tematach badawczych i specjalizacjach naukowych w każdej dyscyplinie naukowej. Własne bazy danych udostępniają też uczelnie. Przedsiębiorca może więc znaleźć te dane siedząc przy własnym komputerze. Co istotne, planujemy wprowadzić też uwłaszczenie naukowców. Chodzi o to, aby naukowcy byli nie tylko właścicielami praw autorskich, ale i majątkowych do wypracowanych przez siebie technologii. Zapewni im to większą wolność w nawiązywaniu współpracy z biznesem i wykonywanie badań na jego zlecenie. Będą też mieli większą motywację finansową, aby nad takimi technologiami pracować. To przełomowe rozwiązanie, które moim zdaniem zmobilizuje naukowców, aby pracowali nad takimi technologiami, które mają bezpośrednie zastosowanie w określonej branży i większy potencjał komercjalizacyjny.

Środki unijne posłużą w końcu jako zapalnik innowacyjności?

Już służą. W okresie 2007-2013 powstała potrzebna infrastruktura badawcza. Dobry warsztat pracy naukowcom już stworzyliśmy. Są też już potrzebne regulacje stymulujące współpracę nauki z biznesem. Następny etap będzie polegać na tym, aby finansować te badania, na które jest największe zapotrzebowanie w gospodarce. Ważne też będzie dofinansowywanie ostatniego etapu komercjalizacji nowych technologii, zwanego „doliną śmierci". A więc przetwarzania ich i dostosowywania do reguł rynkowych, aby były np. tańsze i ładniejsze.

Kiedy spodziewa się pani zatem przełomu w zakresie innowacyjności?

Prawdziwy skok nastąpi po 2020 r. o ile uda nam się zmobilizować małe i średnie przedsiębiorstwa w Polsce do bardziej innowacyjnej działalności. I o ile dobrze wykorzystamy na to pieniądze europejskie z okresu 2014-2020. Mówię tu zarówno o pieniądzach na politykę spójności, jak i o środkach z ogólnoeuropejskiego programu Horyzont 2020.

"Rz": W okresie 2007-2013 polskie szkolnictwo wyższe wchłonęło i to szybko ogromne pieniądze z Unii Europejskiej. Mówi się, że poszły one głównie na mury?

Te pieniądze trafiły nie tylko do uczelni. Z programu „Innowacyjna gospodarka"  korzystały również instytuty badawcze i naukowe. Wcześniej, najważniejszą przyczyną słabości polskiej nauki był brak nowoczesnej infrastruktury badawczej. Dzięki funduszom strukturalnym udało nam się w szybkim tempie wyposażyć jednostki naukowe w nowoczesną aparaturę i laboratoria. Nawet w tych inwestycjach, które służyły budowie nowych obiektów dydaktycznych, zainstalowano nowoczesne urządzenia badawcze, aby korzystali z nich naukowcy i studenci. I teraz mamy ultranowoczesną infrastrukturę badawczą i sale dydaktyczne z pełnym oprzyrządowaniem cyfrowym. Bez tego nie można byłoby prowadzić ani wysokiej jakości badań naukowych, ani uczyć studentów, z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii. W ten sposób dobrze zrealizowaliśmy zadanie, które postawiono przed nami na początku okresu 2007-2013.

Pozostało 89% artykułu
Fundusze europejskie
Wkrótce miliardy z KPO trafią do Polski. Wiceminister finansów podał datę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Fundusze europejskie
Horizon4Poland ’24 - fundusze europejskie na polskie projekty B+R!
Fundusze europejskie
Pieniądze na amunicję i infrastrukturę obronną zamiast na regiony
Fundusze europejskie
Piotr Serafin bronił roli regionów w polityce spójności
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Fundusze europejskie
Fundusze Europejskie w trosce o zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży