W latach 2008 – 2011 – jak wynika z szacunków „Rz“ – w co najmniej 207 firmach (braliśmy pod uwagę te, gdzie został już określony tryb prywatyzacji) ruszy przydział uprawnionym pakietów do 15 proc. akcji. Czas pojedynczych, a spektakularnych transakcji – jak w przypadku PKO BP, TP SA – jednak już minął.
Na przydział akcji swoich firm czeka kilkadziesiąt tysięcy pracowników energetyki. Sytuacja jest jednak skomplikowana, bo na warszawskim parkiecie będą notowane akcje czterech dużych grup: Enei, PGE, Taurona i Energi, utworzonych przez państwo, a nie pojedynczych spółek. Pracownicy niektórych spółek wchodzących w skład grup energetycznych już kilka lat temu otrzymali akcje. Teraz problemem może być więc wyliczenie parytetu wymiany na akcje koncernów.
Specyficznym przypadkiem jest PGNiG, gdzie pracownicy czekają, aż Skarb Państwa sprzeda jedną akcję firmy. Dopiero po tej symbolicznej transakcji będzie mógł ruszyć z przydziałem dla 61 tys. osób ok. 750 mln akcji wartych obecnie ponad 3,2 mld zł. Porozumienie dotyczące sprzedaży akcji już podpisano. – Teraz czekamy tylko na opinię prawną, w jaki sposób rozpocząć ten proces – mówi „Rz“ Krzysztof Żuk, wiceminister skarbu.
Skarb Państwa będzie musiał się też uporać ze sporną kwestią akcji w Petrobalticu. Pracownicy tej spółki wydobywczej, której 69 proc. akcji trafiło do Nafty Polskiej, a potem do grupy Lotos, domagają się nieodpłatnego wydania im 15 proc. pakietu, a nie 0,68 proc., które po zmianach własnościowych zaoferowało im państwo.
W ciągu najbliższych czterech lat do rąk zatrudnionych w prywatyzowanych firmach trafi stosunkowo dużo akcji, ale ich wartość na jednego pracownika będzie niewielka, bo przydział – poza firmami z branży energetycznej i węglowej – dotyczyć będzie głównie małych i średnich spółek, w rodzaju Huty Łabędy, Sklejki Pisz, Huty Kościuszko, Stomilu Poznań, Cefarmu Białystok. Przykładowo w Sklejce Pisz, która ma trafić na giełdę, ok. 1,4 tys. pracowników może liczyć na pakiet o nominalnej wartości blisko 4,5 mln zł.