Zdaniem NBP przyszłoroczny wzrost gospodarczy znajdzie się najprawdopodobniej w przedziale 1,7 – 3,5 proc. Jeszcze w czerwcu prognozy banku były dwukrotnie lepsze i wynosiły 3,4 – 6,2 proc. Tymczasem rząd wciąż zakłada, że przyszłoroczny wzrost wyniesie 4,8 proc. Wicepremier Waldemar Pawlak ocenił wczoraj, że jeśli nie dojdzie do załamania, tych prognoz nie trzeba będzie zmieniać. – Z projekcji NBP wynika jednak, że wzrost PKB może być na poziomie 2,8 proc. Trudno wyrokować, która prognoza jest zbliżona do prawdy – przyznał prof. Marian Noga z Rady Polityki Pieniężnej.

Tego samego zdania jest główny ekonomista ING Mateusz Szczurek. Według niego ogromna większość zmian w otoczeniu biznesowym, mających wpływ na PKB i inflację, dokonuje się w ostatnich dniach, a tego już projekcja nie uwzględnia.

Prognozy inflacji przedstawione przez NBP nie odbiegały już tak bardzo od czerwcowych szacunków. W tym roku ma się ona znaleźć w przedziale 4,2 – 4,4 proc., a w przyszłym między 2,5 a 5,8 proc. – Mam wrażenie, że sama rada nie bardzo wierzy w tak wysoką inflację – ocenił Szczurek.Według IBnGR w 2009 r. PKB wzrośnie o 3,9 proc., inflacja sięgnie zaś 3 proc.