Moskwa zarezerwowała na ten cel ponad 3 bln rubli (104 mld dol.).
Aby się na liście znaleźć, trzeba mieć roczne przychody ze sprzedaży minimum 15 – 16 mld rubli (572 mln dol.) oraz co najmniej 4 tys. zatrudnionych. Targi i przepychanki wokół listy trwały cały grudzień. Najpierw premier Putin ogłosił, że przedsiębiorstw spełniających kryteria jest w Rosji 1,5 tys. Potem wicepremier Igor Szuwałow stwierdził, że tak dużą liczbą „na poziomie rządowym nie możemy się zajmować”. Lista stopniała więc do 250, ale wskutek ostrego lobbowania regionów i oligarchów ostatecznie liczy 293 podmioty. Wśród nich najwięcej jest firm energetycznych (35), spożywczych (33), metalurgicznych i wydobywczych (31) oraz transportowych (30).
Na liście figurują największe koncerny branży paliwowej: Gazprom, Łukoil, TNK-BP. Są też koncerny należące do oligarchów: Rusal, Norylski Nikiel czy Nowolipiecki Metalurgiczny.
Na liście znalazło się także siedem rodzimych sieci handlowych i aż 18 firm branży kosmicznej i rakietowej, w tym najsłynniejszy rosyjski Instytut im. Kurczatowa. Pomoc dostanie też siedem zakładów zbrojeniowych.
Kreml nie zapomniał także o wiernych sobie mediach. Na pomoc może liczyć siedem podmiotów, m.in. pierwszy kanał telewizji, agencja ITAR-TASS, kanał Nowosti i gazeta „Russia Today”.