Tegoroczne walne zgromadzenie Banku Światowego (BŚ) i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), które zakończyło się w ostatnią środę, przejdzie do historii z kilku powodów.
Po pierwsze, oficjalnie ogłoszono koniec recesji na świecie. Po drugie, szef MFW, Dominique Strauss-Kahn, omal nie oberwał butem. Po trzecie, wreszcie bankierzy po raz pierwszy od dobrych kilkunastu lat nie przyjechali, żeby się dobrze zabawić, napić i najeść. Widać, że gorączkowo starali się znaleźć odpowiedź na pytanie: co robić dalej? A pierwsza odpowiedź na to pytanie brzmi: Cokolwiek, ale bez pośpiechu.
– Nie można szybko wycofywać pakietów stabilizacyjnych. Nawet nasza gospodarka jeszcze się nie uspokoiła – przekonywał Xi Xuren, minister finansów Chin. – Ożywienie w gospodarce amerykańskiej jest na bardzo wstępnym etapie – wtórował mu sekretarz skarbu USA Timothy Geithner.
Joe Stiglitz, laureat ekonomicznego Nobla i były wiceprezes Banku Światowego, mówił o wątpliwościach bankierów centralnych co do tego, gdzie najlepiej zainwestować rezerwy. Przeważa opinia, że jednak w dolary, bo skoro Chińczycy wydali na amerykańskie obligacje ponad 3 bln dol., to zadbają, żeby były to pewne pieniądze.
[srodtytul]Pożyczy, chociaż nie powinien[/srodtytul]