Przywódcy zgromadzeni na unijnym szczycie w Brukseli przyjęli wczoraj główne cele unijnej Strategii 2020. Polska zabiegała, aby projekt, który ma wyznaczyć priorytety rozwojowe Wspólnoty, uwzględniał te rodzaje polityki, których jesteśmy poważnym beneficjentem: spójności i rolną. – W latach 2007 – 2013 dostaniemy z tytułu tych dwóch rodzajów polityki odpowiednio 67 i 20 mld euro – mówił premier Donald Tusk.
Według niego zapisy zawarte we wnioskach końcowych ze szczytu są dobre. Bo wpisano do nich zdanie, że zarówno polityka rolna, jak i spójności muszą wspierać nową strategię. Dokument zawiera też zapewnienie o istotnej roli infrastruktury dla unijnego rozwoju. – To ważne, bo strategia jest poważnym wstępem do debaty nad nową perspektywą finansową po 2013 roku – uważa premier. Podkreślanie znaczenia funduszy strukturalnych i rolnych może więc w przyszłości ułatwić walkę o zachowanie znaczących kwot na te cele w nowych budżetach.
Unijny szczyt na razie nie zaakceptował szczegółów strategii, a tylko jej główne cele. Nie wiadomo więc, jaką metodą zostaną ustalone cele liczbowe dla poszczególnych krajów. – Metoda się rodzi. Ale wiadomo, że muszą być one adekwatne do możliwości i odzwierciedlać zróżnicowany poziom rozwoju – powiedział Tusk.
Strategia 2020 zawiera na razie cele dla całej UE do 2020 roku. Zatrudnienie w grupie osób aktywnych zawodowo, między 20. a 64. rokiem życia, ma wzrosnąć z 69 proc. do 75 proc. Inwestycje w badania naukowe i rozwój oraz innowacje muszą się zwiększyć z 2,9 proc. do 3 proc. PKB (w projekcie było 4 proc. PKB). Strategia zawiera wskaźniki ekologiczne – redukcja emisji CO2 o 20 proc., wzrost udziału źródeł odnawialnych w zużywanej energii do 20 proc., ograniczenie zużycia energii o 20 proc.
Unijni przywódcy dyskutowali też o pomocy dla Grecji i o wzmocnieniu mechanizmu kontroli, który zapobiegłby w przyszłości podobnemu scenariuszowi. Ateny przez lata bezkarnie przekraczały dopuszczalne w Unii limity deficytu budżetowego, przesyłając do Brukseli sfałszowane statystyki. Teraz same stają na granicy bankructwa, euro traci na wartości, a inne państwa strefy wspólnej waluty muszą Grecji obiecywać pomoc. Zdaniem Donalda Tuska przypadek grecki nie spowoduje zamknięcia strefy euro. – Wręcz przeciwnie. Słyszałem raczej obawy, czy euro jest wciąż wystarczająco atrakcyjne, aby inni chcieli je przyjmować – powiedział premier dziennikarzom. Według niego gotowość Estonii do przyjęcia euro została przyjęta z ulgą. – My wejdziemy do euro jak każdy członek tej grupy: gdy będziemy gotowi – stwierdził.