Oszczędności w Niemczech i innych krajach unijnych są szansą i ryzykiem dla naszych firm. Możemy konkurować niską ceną (szczególnie gdy złoty się osłabia), jeśli rzeczywiście plany te zostaną sumiennie realizowane. Ale zagrożeniem dla naszych przedsiębiorstw mogą się stać problemy płynnościowe zagranicznych kontrahentów.
[srodtytul]Szansa: jesteśmy tańsi[/srodtytul]
– Niestety terminy zapłaty niebezpiecznie się wydłużają – przyznaje Bogumiła Jakubczak, dyrektor ds. handlowych firmy bieliźniarskiej Corin Pabianice. Firma eksportuje do Hiszpanii, Grecji i Portugalii. Dodatkowo z tych krajów napływają mniejsze zamówienia. A Hiszpania znalazła się wśród dziesięciu naszych największych rynków eksportowych. W ciągu roku wartość naszego wywozu do tego kraju wzrosła o 20 proc. Ale ekonomiści zwracają uwagę, że nie ten rynek, lecz niemiecki jest dla naszych firm szczególnie ważny. Wysyłamy tam ponad jedną czwartą wszystkich towarów i usług. Program oszczędnościowy, zapowiedziany na początku tego tygodnia przez rząd, dotyczy co prawda głównie sfery socjalnej i inwestycji publicznych, może jednak wpłynąć na chęć oszczędzania.
– To może oznaczać rezygnację z wydatków, które nie wydają się niezbędne tu i teraz, oraz poszukiwanie produktów tańszych – uważa Tomasz Starus z Towarzystwa Ubezpieczeniowego Euler Hermes SA. Jego zdaniem zwiększa to szanse naszych firm spożywczych i meblarskich.
– Polskie produkty są konkurencyjne cenowo i jakościowo. Zmniejszenie dopływu pieniędzy do niemieckich gospodarstw domowych w wyniku cięć budżetowych może zwiększyć popyt na dobra z Polski – uważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka PKPP Lewiatan. – Niemieckie firmy, mając trudności ze sprzedażą produktów w swoim kraju będą chciały zwiększyć eksport, tym bardziej że wartość euro wciąż spada.