Oba kraje będą musiały w tym roku mocno zacisnąć pasa. Ale w przeciwieństwie do wielu innych państw wysoko rozwiniętych nie z powodu nieodpowiedzialnej polityki finansowej, lecz ze względu na zdającą się nie mieć końca fatalną passę katastrof naturalnych.
Pod koniec zeszłego roku wydawał się, że nic nie powstrzyma nabierającej wyraźnego rozpędu australijskiej gospodarki. Tylko w czwartym kwartale 2010 gospodarka powiększyłą się o 0,7 proc. a w całym roku PKB wzrósł o 2,7 proc. Rosnące ceny surowców były głównym motorem napędowym australijskiego rozwoju. Kraj, który oparł się światowemu kryzysowi gospodarczemu z optymizmem wchodził w nowy rok.
Jednak fortuna nagle odwróciła się od słonecznego kontynentu. Od połowy grudnia w australijskim stanie Queensland trwały ulewne deszcze. Okazały się one na tyle obfite, że doprowadziły do największej w historii kraju powodzi, która zniszczyła doszczętnie uprawy bawełny i pszenicy, uszkodziły linie kolejowe, a co najważniejsze wstrzymała wydobycie węgla, który jest głównym produktem eksportowym regionu. Dziś rząd szacuje, że wzrost gospodarczy w czwartym kwartale 2010 byłby o 0,4 proc wyższy gdyby nie rozpoczęta właśnie w grudniu gigantyczna powódź. I kiedy po miesiącu sytuacja wydawał się być w miarę opanowana na początku lutego w północną część tego samego stanu uderzył olbrzymi cyklon Yasi. Niszczycielskie powodzie wywołane cyklnem nawiedziły także stan Victoria. Warto zaznaczyć, że sam stan Queensland wytwarza 19 proc. australijskiego PKB i 10 proc. eksportu.
Powodzie zniszczyły 35 tys. domówi zabiły 40 osób. Wstępnie straty szacuje się nawet na 30-40 mld dol. Samo usuwanie skutków powodzi ma kosztować ponad 6 mld dol. Rząd zdecydował się na wprowadzenie specjalnego podatku na ten cel na okres 12 miesięcy. Zarabiający od 50 do 100 tys. dol. zapłacą stawkę 0,5 proc., a powyżej 100 tys. dol. - 1 proc. dochodów. Podatek nie obejmie Australijczyków poszkodowanych przez powódź. nowy podatek da dodatkowo ok. 1,8 mld dol. Cała kwota trafi do stanu Queensland. Jednak to niewystarczające kwoty i rząd będzie zmuszony do dodatkowych działań.
Po australijskich powodziach i huraganach na sąsiednich wyspach zatrzęsłą się ziemia. Kataklizm, który nawiedził Nową Zelandię 22 lutego będzie kosztował wyspiarskie państwo około 11 mld dol. Ministrestwo Skarbu Nowej Zelandii wylicza również, że wstrząsy, które zrujnowały miasto Christchurch i spowodowały śmierć ponad 160 osób przyczynią się do obniżenia nowozelandzkiego PKB w tym roku o 1,5 proc.