Żadna z wielkich gospodarek świata nie rośnie tak szybko jak niemiecka. W pierwszym kwartale tego roku wzrost wyniósł 1,5 proc. w porównaniu z poprzednim kwartałem, a odniesieniu do podobnego okresu roku poprzedniego 5,2 proc. Niemieccy eksperci korygują już prognozy na ten rok i zapowiadają wzrost w granicach 3 proc. I to w sytuacji, gdy poprzedni rok zamknął się wzrostem o 3,6 proc.
– To niemal cud gospodarczy – piszą niemieckie media. – Jesteśmy motorem UE – podkreśla minister gospodarki. Takiej sekwencji wzrostu nie zanotowano w Niemczech od zjednoczenia. Nikt się zresztą nie spodziewał, że Niemcy tak szybko i energicznie wyjdą z kryzysu. Ekonomiści przewidywali w I kwartale wzrost 0,9 proc. Skąd więc obecny rekord?
Peter Hohlfeld, ekspert z fundacji Hansa Böcklera, zwraca uwagę, że niemiecka gospodarka oferująca cenione dobra inwestycyjne korzysta jak żadna inna z boomu azjatyckiego, eksportując na rynek chiński czy indyjski wszystko, czego potrzebują rozwijające się w szybkim tempie gospodarki. Przy tym marka „Made in Germany" jest tam nadal niezwykle ceniona. Udział eksportu w niemieckim PKB sięga 50 proc., co jest niezwykle korzystne w fazie wysokiej koniunktury na świecie. W okresie jej załamania, jak w 2009 roku, niemiecka gospodarka skurczyła się o 4,7 proc. Jednocześnie mimo wysokiej jakości niemieckie towary stały się w ostatnich latach konkurencyjne cenowo. W ocenie Hohlfelda jest to wynik obniżki kosztów osobowych w niemieckim przemyśle poprzez ograniczenie wzrostu płac. Jak wynika z danych Międzynarodowej Organizacji Pracy (ILO), realne płace w Niemczech zmniejszyły się w ubiegłej dekadzie o 4,5 proc. To rekord. Dla porównania, w Japonii spadek ten wyniósł 1,8 proc., a we wszystkich wielkich gospodarkach nastąpił wzrost.
Obecna ekspansja niemieckiej gospodarki nie byłaby jednak możliwa bez gwałtownego wzrostu popytu wewnętrznego. To wynik boomu budowlanego, inwestycji w przemyśle, ale także wydatków konsumpcyjnych społeczeństwa. W rezultacie boomu gospodarczego do 2014 r. do Skarbu Państwa wpłynie dodatkowo ok. 135 mld euro.
W opinii ekonomistów nie widać na horyzoncie barier dalszego wzrostu niemieckiej gospodarki. Będzie on jednak znacznie wolniejszy. W przyszłym roku wyniesie ok. 2 proc. Niebezpieczeństwa czyhają Niemcy w Azji, gdzie notowany jest znaczny wzrost inflacji, oraz w Europie, gdzie trwają debaty, co począć dalej z Grecją. – Istnieje obawa, że unia walutowa przekształci się w unię transferową i na Niemcy spadnie obowiązek alimentowania innych gospodarek – pisze „Süddeutsche Zeitung".