Jeśli w strefie euro nie ma wspólnej polityki finansowej, emisja euroobligacji nie ma żadnego sensu – powiedział minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble. W pełni wspiera go przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy.
Zdaniem ministra finansów Niemiec emisja takich obligacji właśnie teraz spowodowałaby powstanie „wspólnoty inflacyjnej", nie mówiąc o destabilizacji waluty. Komisja Europejska nie wycofała się jednak z zapowiedzi przygotowania raportu na temat wykonalności takiego przedsięwzięcia. Ich wprowadzenie wymagać będzie choćby zmiany unijnych traktatów i konstytucji państw strefy euro.
Pomysłowi euroobligacji kategorycznie sprzeciwia się kanclerz Niemiec Angela Merkel, która nazwała takie przedsięwzięcie kolektywizacją zadłużenia, które jeszcze bardziej pogorszyłoby sytuację strefy euro. Euroobligacjom przeciwna jest również większość Niemców (66 proc. przeciwko, tylko 15 proc. za).
Gdyby jednak doszło do emisji, dla Niemców oznaczałoby to roczny wzrost kosztów obsługi zadłużenia o 47 mld euro. O gigantycznych, ale bliżej niesprecyzowanych, kosztach obsługi długu francuskiego przy okazji wprowadzenia euroobligacji mówił też w wywiadzie dla "Le Figaro" premier Francji Francois Fillon.
Niemców w pełni wspiera Herman Van Rompuy. – Jeśli dzisiaj np. Estonia ma dług publiczny na poziomie 6,6 proc., a Grecja – 148,2 proc., nie można nawet myśleć o takim rozwiązaniu. Przy tym widać, że skupowanie obligacji najbardziej zadłużonych krajów przez Europejski Bank Centralny, który wydał już na ten cel 96 mld euro, nie przynosi efektów – mówi Van Rompuy.