Po pierwszym spotkaniu grupy negocjacyjnej w Brukseli państwa członkowskie dostały czas do końca roku na przesłanie pisemnych propozycji zmian w projekcie umowy międzyrządowej, który został przedstawiony w ubiegłym tygodniu przez przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. Na podstawie ich uwag Van Rompuy przygotuje kolejny projekt, który roześle do unijnych stolic 4 stycznia.
6 stycznia grupa negocjacyjna zjedzie na drugą rundę dyskusji do Brukseli. Dat kolejnych spotkań nie wyznaczono, nie wiadomo jednak, czy będą konieczne. Do 20 stycznia szef Rady Europejskiej chce przygotować ostateczny tekst nowego porozumienia międzyrządowego. Tak, by został zaakceptowany na szczycie UE na przełomie stycznia i lutego. Jego formalne podpisanie mogłoby nastąpić na kolejnym szczycie – w marcu.
– Sprawy nabrały przyspieszenia, Niemcom zależy na czasie – mówi nieoficjalnie dyplomata, który brał udział w spotkaniu grupy negocjacyjnej we wtorek po południu. Dla Berlina kluczowe jest, aby nowy traktat wszedł w życie przed czerwcem. Czyli żeby do tego momentu został on ratyfikowany przez co najmniej dziewięć krajów strefy euro. Taka jest propozycja Van Rompuya, choć sami Niemcy chcieliby podnieść poprzeczkę ratyfikacyjną wyżej, by mieć pewność, że rzeczywiście stosuje się do niego większość krajów strefy euro. Będzie to jeszcze przedmiotem dyskusji.
Dlaczego termin czerwcowy jest tak ważny dla Berlina? Bo wtedy wchodzi w życie Europejski Mechanizm Stabilizacyjny – trwały, zapisany poprawką w traktacie lizbońskim, fundusz ratowania bankrutów w strefie euro. Obecnie istniejący Europejski Fundusz Stabilności Finansowej ma charakter nadzwyczajny i przestanie istnieć w połowie 2013 roku. ESM pozostanie na zawsze. Kanclerz Angela Merkel chce mieć pewność, że Niemcy, godząc się w przyszłości na ewentualną pomoc, dostaną w zamian obietnicę dyscypliny budżetowej.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że wiele krajów, a także przedstawiciele Parlamentu Europejskiego, chce ograniczenia zapisów nowej umowy międzyrządowej do sytuacji, gdy obecne prawo unijne rzeczywiście nie zapewnia możliwości działania. Przedstawiciele Luksemburga wprost mówili, że wystarczy dobre stosowanie istniejących zapisów lub proponowanie nowych na podstawie traktatu lizbońskiego. Decyzję o ratyfikacji kraje będą podejmować indywidualnie, w niektórych, na przykład w Irlandii, może dojść do referendum. Kraje spoza strefy euro zapowiedziały, że decyzję o podpisaniu podejmą dopiero wtedy, gdy będzie znana treść umowy. Na razie uczestniczą w dyskusji, tak jak Wielka Brytania, która do nowej umowy na pewno nie przystąpi.