Wskaźnik ten pokazuje jakie są prognozy inwestorów i analityków na najbliższe pół roku. W pierwszym kwartale największa gospodarka europejska powiększyła się o 0,5 proc., ale pojawiają się oznaki wytracania tempa wzrostu. Carsten Brzeski, ekonomista ING w Brukseli, zwraca uwagę na pogarszające się otoczenie, zwłaszcza schładzające się gospodarki Stanów Zjednoczonych i Chin. Wpływu tego czynnika nie będzie w stanie zniwelować popyt wewnętrzny, dlatego Brzeski przewiduje długi okres stagnacji w Niemczech, chociaż, jak dodaje, na wysokim poziomie.
Obniżył się także wskaźnik ZEW pokazujący oceny obecnej sytuacji. W lipcu jego wartość wyniosła 21,1 pkt wobec 33,2 pkt w czerwcu.
Okazuje się, że eksport przynosi gospodarce naszych sąsiadów korzyści znacznie przewyższające wysokość ich wkładu do funduszu ratunkowego. Mimo kryzysu w euro landzie, z powodu słabego euro Niemcy zarabiają na eksporcie dodatkowo 100 miliardów euro rocznie, wyliczyli ekonomiści nowojorskiego banku Citigroup. To dziesięć razy więcej niż wynosi tegoroczna składka Niemiec do europejskiego funduszu ratunkowego.
Euro przyniosło Niemcom ewidentne korzyści konkurencyjne. Wspólna waluta jest 20 proc. słabsza niż byłaby wciąż istniejąca marka, twierdzi Nathan Sheets z Citigroup. - Słabsze euro jest z pewnością silnym bodźcem dla niemieckiego eksportu i zwiększyło odporność gospodarki – nie ma wątpliwości Christian Schulz, ekonomista Berenberg Bank w Londynie.