Popularne produkty strukturyzowane nie są inwestycją dla przeciętnego Kowalskiego – przestrzegają eksperci. Przekonali się o tym klienci Getin Noble Banku.
– Doradca bankowy przekazał nieprawdziwe informacje o produkcie Kwartalny Zysk. Przedstawił go jako bezpieczną lokatę, dodatkowo ubezpieczoną, z możliwością wycofania środków już po kilku miesiącach, bez żadnych opłat. W rzeczywistości sprzedano bardzo ryzykowne strukturyzowane ubezpieczenie na życie, z którego nie można się wycofać przez dziesięć lat, bo strata wyniesie 30 proc. – żali się córka jednej z klientek banku, która ulokowała w ten sposób 230 tys. zł. Dodaje, że pracownik banku nie poinformował, jak ryzykowny jest to produkt, a jest on oparty na mało znanym RBS VC Aquantum Pegasus Zeus Index.
Podobne sprawy zgłaszają też inni klienci Getin Noble Banku. Z ich relacji wynika, że pracownicy banku namawiali ich do podpisania deklaracji, że zapoznali się z warunkami produktu, ale ich nie dostawali.
Sprawą zajął się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zastrzeżenia mają też eksperci zajmujący się produktami inwestycyjnymi.
– Zawierając umowę na produkty Kwartalne Zyski i Kwartalny Profit, inwestor musi podpisać kilka dokumentów. W tabeli opłat likwidacyjnych jest zapis sugerujący, że po sześciu miesiącach już żadnej opłaty likwidacyjnej nie ma. Jednak w załączniku do ogólnych warunków ubezpieczenia pojawia się inna opłata, która powoduje, że bez względu na to, kiedy (w ciągu dziesięciu lat) klient zerwie umowę, straci 30 proc. wartości rachunku – tłumaczy Remigiusz Stanisławek z portalu Opiekun Inwestora. Dodaje, że na rynku jest wiele podobnych produktów strukturyzowanych, ale w przypadku Getin Noble Banku sposób ich oferowania jest nieprzyzwoity. Z naszych informacji wynika, że zebrała się już grupa około 140 osób, które chcą złożyć pozew zbiorowy.
Maciej Szczechura, członek zarządu Getin Noble Banku, przyznaje, że były reklamacje dotyczące tego produktu, ale ich procent był bardzo niski. Zapewnia, że bank monitoruje, czy skargi dotyczą konkretnych pracowników i oddziałów. – Po takich informacjach rozstaliśmy się z trzema osobami – mówi. Zapewnia też, że bank zdecydował się rozpatrywać reklamacje na specyficznych zasadach. – Jeśli klient jest starszy, a mamy do czynienia z sytuacją „słowo przeciw słowu", to idziemy na rękę klientowi – mówi.