Korespondencja z Brukseli
Formalnie pierwsza dyskusja na temat budżetu strefy euro ma się odbyć na szczycie UE 18–19 października. Na razie brak szczegółów, ale media przynoszą kolejne pogłoski. Zdaniem „Financial Times Deutschland" (FTD) osobny budżet dla strefy euro zamknąć się może sumą 20 mld euro rocznie. To sporo, biorąc pod uwagę całość budżetu UE (132 mld euro rocznie). Zdaniem zwolenników takiej propozycji nie powinna ona jednak budzić większych obaw co do spójności UE.
Dwie prędkości
– Unia i tak jest obecnie organizacją dwóch prędkości, by wspomnieć traktat z Schengen czy strefę euro – mówi „Rz" Gunther Krichbaum (CDU), szef Komisji Europejskiej Bundestagu. Jego zdaniem trudno sobie wyobrazić wspólny budżet państw euro przede wszystkim ze względów prawnych, gdyż ograniczałoby to utratę kontroli parlamentów krajowych nad środkami przekazanymi do takiego budżetu.
Idea jest jednak nieco inna i polega na stworzeniu nie tyle wspólnego, ile osobnego budżetu dla strefy euro, który miałby wspomagać niektóre kraje z tej strefy. Oficjalnie projekt zgłosił przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy, ale bazuje na propozycjach płynących z Berlina. Zdaniem FTD kanclerz Angela Merkel pragnie poprzez utworzenie dodatkowego budżetu strefy euro uniknąć dalszych dyskusji na temat wspólnych obligacji strefy euro.
W Berlinie panuje przekonanie, że papiery dłużne tego rodzaju prowadziłyby do uwspólnotowienia długów państw znajdujących się w najtrudniejszej sytuacji finansowej. Stąd pomysł Van Rompuya stworzenia swego rodzaju rezerwy finansowej, która mogłaby zostać użyta w postaci wsparcia i „nagrody" dla tych państw, które podjęły trud reform strukturalnych.