Wzięliśmy pod lupę kilka największych spółek, gdzie głównym akcjonariuszem jest Skarb Państwa. I tak np. ani w PGNiG, ani w Lotosie czy Orlenie, ani w Kompanii Węglowej, Bogdance czy Tauronie nie odnajdziemy przedstawicieli strony związkowej w składzie zarządów czy rad nadzorczych. Związkowcy są za to w radach i zarządach PKP, PKP Cargo i Enei. Z kolei we wspomnianych Bogdance i PGNiG, ale też np. w Katowickim Holdingu Węglowym, Jastrzębskiej Spółce Węglowej czy PLL LOT w zarządzie zasiadają wiceprezesi pracowniczy wybierani przez całą załogę (i często mają oni właśnie przeszłość związkową), jednak nie zawsze odpowiadają tylko za sprawy jej dotyczące. I tak np. w PGNiG pracowniczy wiceprezes odpowiada za IT i zakupy. Pracownicy tej spółki wybierają też trzech przedstawicieli do rady. Inaczej jest np. w Kompanii Węglowej.
– U nas wiceprezes pracowniczy wybierany jest w konkursie, podobnie jak pozostali członkowie zarządu – mówi nam Zbigniew Madej, rzecznik tej największej w UE firmy węglowej. Kilka lat temu związkowcy odpuścili batalię o statutowe różnice w spółkach górniczych. Ale ich wpływy w spółkach z udziałem Skarbu Państwa maleją. – Niestety, obserwujemy taką tendencję, choć ruchy resortu skarbu nie zawsze są zgodne z prawem – mówi „Rz" Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności". – W Polsce sytuacja jest odwrotna niż w Niemczech czy Francji, gdzie związki aktywniej uczestniczą w zarządzaniu firmami, bo wtedy jest ono bardziej transparentne. Dużo łatwiej rozmawiać w kryzysie, ale i hossę można lepiej wykorzystać, a relacje są zdrowsze – wylicza.
Miedziowy casus
W KGHM pracownikom należą się trzy fotele w dziesięcioosobowej radzie nadzorczej, ale z ich obsadą od miesięcy jest problem. Przez lata w radzie zasiadali liderzy największych związków. Tradycję złamano w 2011 r., gdy ówczesny minister skarbu Aleksander Grad zdecydował, że na walnym resort nie poprze kandydatów wyłonionych w wyborach. Powód? Jako członkowie rady poprzedniej kadencji brali udział w manifestacji pod biurem zarządu – poleciały szyby, interweniowali ochroniarze. Za kadencji obecnego szefa resortu Mikołaja Budzanowskiego, jesienią 2012 r. do rady dostał się tylko jeden związkowy lider – dwaj kolejni znów nie. Oficjalnie dlatego, że nie otrzymali wcześniej absolutorium z powodu udziału we wspomnianej manifestacji.
W połowie marca odbędą się wybory uzupełniające. Związkowcy wystawili znów liderów niemile widzianych przez resort, ale też mniej kontrowersyjnych, którzy pewnie trafią do rady, by nie przeciągać sporu.
Kolejna kwestia to przedstawiciel pracowników w zarządzie. Związek Zawodowy Pracowników Przemysłu Miedziowego złożył wniosek o rozpisanie wyborów, ale „S" nawołuje do bojkotu. Uważa, że z punktu widzenia dbania o interesy pracowników większe znaczenie mają przedstawiciele w radzie niż w zarządzie. W historii KGHM tylko raz udało się powołać pracowniczego członka zarządu.