Reklama
Rozwiń

Hongkong - bunt przeciwko cichej kolonizacji

Przybysze z Chin kontynentalnych sprawili, że życie w metropolii stało się droższe.

Publikacja: 16.10.2014 04:00

Mieszkańcy Hongkongu protestują od początku października

Mieszkańcy Hongkongu protestują od początku października

Foto: AFP

Mieszkańcy Hongkongu, którzy zdecydowali się uczestniczyć na początku października w masowych protestach przeciwko władzy (ruchu Occupy Central with Love and Peace), dokonali rzeczy, która nieczęsto się zdarza – rzucili wyzwanie supermocarstwu, o którego względy zabiega niemal cały świat. Przyczyną buntu była nie tylko chęć walki o demokratyczne swobody, ale również reakcja na masową imigrację z ChRL i jej skutki ekonomiczne oraz pragnienie walki o zagrożoną, unikalną azjatycko-zachodnią tożsamość metropolii.

Cena nie gra roli

Codziennie średnio 150 obywateli Chińskiej Republiki Ludowej dostaje pozwolenie na stałe osiedlenie się w Specjalnym Regionie Administracyjnym Hongkong. Na pierwszy rzut oka wydaje się to niewielką liczbą, ale w skali dziesięciu lat to pół miliona ludzi, którzy z czasem będą mogli ściągnąć swoje rodziny z Chin. Obecnie Hongkong liczy 7 mln mieszkańców i jest jednym z najgęściej zaludnionych miejsc świata. Tu zwykłe mieszkania są małe, każdy metr kwadratowy na wagę złota, a rynek nieruchomości należy do najdroższych na świecie.

Wielu mieszkańców Hongkongu czuje, że ich miasto jest kolonizowane przez Chiny. To władze w Pekinie decydują przecież, komu przyznać pozwolenie na pobyt. Udzielają go nawet przestępcom. Do najgłośniejszych takich przypadków z ostatnich lat należało udzielenie pozwolenia na pobyt Shi Jun-Longowi, kryminaliście, który podpalił biuro imigracyjne i zabił cztery osoby, a później stanął na czele... agencji ułatwiającą imigrację do Hongkongu.

– Przenosi się też tutaj wielu bogatych Chińczyków z kontynentu. Łatwo jest im uzyskać obywatelstwo, gdy zainwestują tutaj w firmy bądź nieruchomości. To sprawia, że ceny nieruchomości idą bardzo mocno w górę, a biznesmeni z ChRL przejmują kontrolę nad gospodarką. Dla nich cena nie gra roli – wyjaśnia w rozmowie z „Rz" Michael Lam, muzyk, doradca finansowy i zarazem jeden z aktywistów ruchu Occupy Central.

Szok kulturowy

Do tego dochodzą miliony Chińczyków z ChRL przyjeżdżających do Hongkongu na zakupy. Miejscowi często narzekają, że robią tłok w metrze i prowadzą do wzrostu cen. W lokalnych barach można nawet usłyszeć, że przez nich piwo jest droższe. – Wykupują markowe ubrania, torebki czy zegarki, bo uważają, że w Chinach mają dostęp jedynie do pirackich produktów. Wykupują na masową skalę produkty spożywcze, np. mleko w proszku, bo obawiają się tego, że ich krajowa żywność może być skażona. Ceny wszystkiego idą więc tu w górę, a w metrze jest coraz bardziej tłoczno – mówi Jenny, młoda nauczycielka.

Problemy stwarzają także różnice w mentalności między przyzwyczajonymi do wysokich brytyjskich standardów mieszkańcami Hongkongu a przybyszami z biednej chińskiej prowincji. – Chińczycy z kontynentu to nasi bracia. Znam wielu ludzi z Pekinu czy Szanghaju i są oni ludźmi na poziomie. Niestety, jednak wielu przybyszów z ChRL, którzy przybywają do Hongkongu, przeżywa tutaj szok kulturowy. Dotyczy to głównie ludzi z mniejszych miast i wsi. Nie są przyzwyczajeni do naszych standardów, nawet tych dotyczących zachowania na ulicach – wskazuje Lam.

Miejscowym nie podoba się np., że przybysze z ChRL bezceremonialnie załatwiają się na ulicach. Są na to dowody – np. krążące w internecie zdjęcie pokazujące młodą, dosyć atrakcyjną i porządnie ubraną chińską kobietę, która oddaje mocz pod drzwiami szpitala w Hongkongu.

Imigracja wywołuje zadrażnienia, ale przybysze też integrują się z miastem. – Jestem przeciwny odrzucaniu tych ludzi. Po siedmiu latach będą oni obywatelami Hongkongu. Trzeba ich zdobywać dla naszej sprawy – przekonuje Martin Lee, długoletni przewodniczący Demokratycznej Partii Hongkongu.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

h.koziel@rp.pl

Mieszkańcy Hongkongu, którzy zdecydowali się uczestniczyć na początku października w masowych protestach przeciwko władzy (ruchu Occupy Central with Love and Peace), dokonali rzeczy, która nieczęsto się zdarza – rzucili wyzwanie supermocarstwu, o którego względy zabiega niemal cały świat. Przyczyną buntu była nie tylko chęć walki o demokratyczne swobody, ale również reakcja na masową imigrację z ChRL i jej skutki ekonomiczne oraz pragnienie walki o zagrożoną, unikalną azjatycko-zachodnią tożsamość metropolii.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Finanse
Listy zastawne: klucz do tańszych kredytów mieszkaniowych?
Finanse
Otwarcie na dialog, czekanie na konkretne działania
Finanse
Putin gotowy na utratę zamrożonych aktywów. Już nie chce kupować boeingów
Finanse
Donald Trump wybiera nowego szefa Fed. Kandydat musi spełniać podstawowy warunek
Finanse
Holistyczne spojrzenie na inwestora