Choć właśnie rozkręca się kampania wyborcza, to politycy wyraźnie mniej mówią o unijnej walucie. – Dyskusja cichnie, bo wprowadzenie eurowaluty wiązałoby się z wypełnieniem warunków konwergencji, m.in. zapewnieniem stabilności cen czy stóp procentowych, zmniejszeniem inflacji i uzdrowieniem finansów publicznych, a to oznaczałoby przeprowadzenie przez rządzących odpowiednich reform – mówi Marek Tatała, wiceprezes Fundacji Wolności Gospodarczej. – W obecnej sytuacji politycznej oddalamy się niestety od tych dobrych dla gospodarki rozwiązań – dodaje inicjator kampanii KursNaEuro.pl. I przypomina, że przyjęcie europejskiej waluty to nasze zobowiązanie. – 20 lat temu większość Polaków w referendum opowiedziała się za wejściem do strefy euro – zauważa wiceszef FWG.
Jej autorski 12-miesięczny „Indeks Eurosentymentu” spadł w drugim kwartale 2023 r. w porównaniu z pierwszym kwartałem aż o 13 pkt proc. do 52 pkt. I choć wciąż nieznacznie głosy „za” wprowadzeniem euro przeważają, to tendencja spadkowa jest wyraźna.
Fałszywe strachy
Raport Fundacji Wolności Gospodarczej pokazuje, że tak jak wcześniej w drugim kwartale 2023 r. najczęściej używanym argumentem w dyskusjach o euro była inflacja, a na drugim miejscu gospodarka. Zwolennicy euro podkreślali, że euro jest stabilniejszą walutą, a średnia inflacja zharmonizowana w strefie euro wynosi obecnie 5,5 proc., podczas gdy w Polsce jest to 11 proc.
Czytaj więcej
W najbliższej kadencji parlamentu przyjęcie euro nie jest możliwe. Ale obranie tego kierunku pomogłoby zbić inflację do cywilizowanego poziomu i oczyścić stajnię Augiasza w finansach państwa.