Federalny Komitet Otwartego Rynku (FOMC), decyzyjny organ Rezerwy Federalnej, podwyższył w środę główną stopę procentową w USA o 0,75 pkt proc., do 1,5-1,75 proc. To pierwsza tak duża zmiana od 1994 r., ale na rynku takiej właśnie oczekiwano. I to nawet zanim Fed zasygnalizował to w poniedziałkowym „The Wall Street Journal”. Inwestorzy nastawiali się jednak na to, że na kolejnym posiedzeniu FOMC, w lipcu, podwyżka będzie taka sama. To zaś, jak powiedział przewodniczący Fedu Jerome Powell, nie jest wcale przesądzone. Wiary, że zacieśnianie polityki pieniężnej nie będzie drastyczne, wystarczyło tylko na środowe popołudnie, gdy drożały zarówno akcje na Wall Street, jak i amerykańskie obligacje (spadały ich rentowności). Już w czwartek na rynku finansowym znów widać było awersję do ryzyka. Indeksy giełdowe malały (niemiecki DAX po południu tracił niemal 3 proc.), umacniał się zaś dolar, na czym traciły waluty państw zaliczanych do rynków wchodzących, w tym złoty. Rentowność obligacji USA wróciła zaś do poziomu sprzed posiedzenia FOMC.