W tym roku polskie salony sprzedadzą ok. 292 tys. nowych samochodów za ponad 21 mld zł. W porównaniu z poprzednim rokiem kupimy więc o jedną czwartą pojazdów więcej, ale wydatki na nie wzrosną o jedną trzecią. – Wybieramy np. kompaktowego opla astrę zamiast mniejszej i tańszej corsy, coraz chętniej decydujemy się też na klimatyzację lub inne dodatkowe wyposażenie – mówi Wojciech Drzewiecki z Instytutu Badania Rynku Samochodowego Samar. Jego zdaniem przeciętnie kupujemy auta w wersjach o ok. 10 proc. droższych niż podstawowe.
Wzrost wydatków na pojazdy to przede wszystkim zasługa firm. Wydadzą na nie w tym roku rekordową kwotę 14,5 mld zł, o ponad 5 mld więcej niż rok wcześniej. Natomiast liczba kupionych przez nie samochodów wzrośnie o prawie połowę. Na firmowych parkingach do końca roku może się pojawić nawet 175 tys. nowych pojazdów.
Ten gwałtowny wzrost zakupów firmowych ma logiczne uzasadnienie. Nadszedł bowiem czas wymiany wozów kupowanych przed wiosną 2004 r., czyli wejściem Polski do Unii i wprowadzeniem niekorzystnych zasad w odliczaniu VAT od samochodów służbowych.
Co ważne, przedsiębiorstwa coraz częściej wybierają najdroższe modele – luksusowe limuzyny zagranicznych marek. Średnia cena pojazdu służbowego jest o prawie 20 tys. zł wyższa niż samochodu, który trafia do garażu przeciętnego Kowalskiego.
Ale i zwykli Polacy, jeśli decydują się na nowy samochód, wydają więcej. Według szacunków Samaru w tym roku tak jak w poprzednim kupią niespełna 117 tys. aut, ale zapłacą za nie ok. 500 mln zł więcej. – W wyborze lepszych wersji pomogły też koncerny, obniżając ceny dodatkowego wyposażenia. Mogły sobie na to pozwolić z powodu spadku wartości dolara i euro wobec złotego – uważa szef Samaru.