Kilka dni temu rozstawiono w Pekinie ponad 40 mln kwiatów doniczkowych dla upiększenia miasta na olimpiadę. To końcowy i nie najdroższy akcent przygotowań trwających od 2000 r. Bo pekińska impreza ma przyćmić poprzednie.
Już dzisiaj wydano na nią 22 mld dolarów. Początkowo koszty igrzysk olimpijskich Chińczycy szacowali na nieco ponad 1,6 mld dolarów. Wyliczono, że organizacja tej najbardziej prestiżowej imprezy sportowej na świecie miała przynieść na czysto 27 mln dolarów. Dzisiaj o zyskach nikt już nie mówi.
Chiny mają jednak szansę zerwać z niechlubną tradycją poprzednich organizatorów olimpiad. Jak wyliczyli analitycy Morgan Stanley i Bank of China, od II wojny większość krajów gospodarzy olimpiad przeżywała spadek wzrostu PKB i nakładów inwestycyjnych. Z 11 przypadków badanych od 1956 r. tylko Stany Zjednoczone w 1996 r. nie doświadczyły spowolnienia gospodarczego.
Uchroniła je od tego wielkość amerykańskiej gospodarki. – Ufam, że gospodarka będzie nadal rozwijać się szybko i mocno po igrzyskach. Gdyby nakłady na infrastrukturę w Pekinie się załamały, to nie miałoby to wielkiego znaczenia dla całego kraju – stwierdził ekonomista Fan Gang, doradca rządu chińskiego i szef China Reform Foundation.
– Najważniejszym skutkiem gospodarczym tych igrzysk będzie otwarcie Chin, pokazanie, że chcą uczestniczyć w sprawach świata – przypomina profesor ekonomii sportu Uniwersytetu z Groningen Ruud Koning. Jego zdaniem podobny efekt miały dla Korei igrzyska w Seulu.