Unijna Komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes nie pozostawiła wczoraj polskiemu ministrowi wątpliwości, że program prywatyzacji stoczni w obecnej formie nie znajdzie akceptacji Komisji Europejskiej.
Nie wiadomo kiedy dokładnie Bruksela ogłosi negatywną decyzję. Formalnie stanowisko Neelie Kroes musi zaakceptować cała Komisja. Jej członkowie rzadko kontestują decyzje innych komisarzy. Już raz jednak, w czerwcu przewodniczący Jose Barroso skłonił swoją holenderską koleżankę do wstrzymania decyzji negatywnej. Polska dostała dodatkowe wówczas trzy miesiące na przygotowania nowych planów restrukturyzacji.
Jeśli ostateczna decyzja KE będzie jednak negatywna, to stocznie będą musiały zwrócić całą dotychczasową pomoc publiczną, co w praktyce oznacza ich upadłość. Na dodatek po decyzji Brukseli podmioty, wobec których stocznie zalegają z płatnościami, zażądają ich natychmiastowej zapłaty. Wartość długów stoczni szacuje się na kilka miliardów złotych.
Teoretycznie polski rząd może zaskarżyć decyzję KE do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Specjaliści mają jednak wątpliwości odnośnie do szans powodzenia takiego wniosku. – W tej sprawie przepisy mówią, że Komisja sama decyduje o zastosowaniu łagodniejszych reguł. Trudno będzie dowieść, że powinna była to zrobić w przypadku polskich stoczni – uważa Asger Petersen z kancelarii Cleary Gottlieb Steen & Hamilton.
Przedstawiciele ISD Polska, który jest właścicielem Stoczni Gdańsk i przygotował wspólny program restrukturyzacji zakładów w Gdańsku i Gdyni, nie chcą na razie komentować negatywnych sygnałów dochodzących z Brukseli. – We wtorek wzięliśmy udział w spotkaniu z przedstawicielami Komisji Europejskiej, które miało charakter roboczy. Wyjaśnialiśmy kilka kwestii, odnośnie których powstały wątpliwości. Przedstawiliśmy też dodatkowe gwarancje dotyczące inwestora – mówi „Rz” Jacek Łęski, rzecznik ISD Polska. – Nie bardzo rozumiemy, co naprawdę stało się podczas spotkania ministra Grada z komisarz Kroes.