Jeszcze do południa w piątek wydawało się, że dostawy gazu do Unii Europejskiej przez Ukrainę zostaną przywrócone. Po południu jednak zaczęły napływać informacje, które przekreśliły nadzieje na szybkie zakończenie sporu.
Rano Komisja Europejska poinformowała, że Rosjanie zgodzili się na wysłanie misji obserwatorów z ramienia Komisji Europejskiej. Mają oni nadzorować instalacje przesyłowe w Rosji i na Ukrainie, aby nie dopuścić do kradzieży przesyłanego gazu, o co Gazprom oskarżał Ukrainę.
Kontrowersje wokół misji obserwacyjnej dotyczyły udziału w niej przedstawicieli obu zwaśnionych stron: Gazpromu i Naftogazu. Rosjanie nie godzili się na udział przedstawicieli ukraińskiej spółki. W końcu jednak ich opór został przełamany. Na udział rosyjskich obserwatorów zgodziła się też strona ukraińska. „To oznacza, że wszystkie warunki uzgodnione między przywódcami Unii Europejskiej, Rosji i Ukrainy zostały spełnione, by natychmiast wznowić dostawy gazu z Rosji przeznaczone dla europejskich klientów” – napisano w komunikacie Komisji Europejskiej.
Wydawało się, że wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia. – Rosja wznowi w piątek dostawy gazu w kierunku Europy, jeśli zostanie podpisane formalne porozumienie w sprawie wysłania misji obserwatorów do monitorowania przesyłu paliwa przez Ukrainę – poinformował prezes Gazpromu Aleksiej Miller. Jednak półtorej godziny po oświadczeniu Millera agencje przekazały słowa prezesa Naftogazu Ołeha Dubyna, który stwierdził, że w negocjacjach z Gazpromem nie ma żadnego postępu. – Na razie rozmowy polegają na przelewaniu z pustego w próżne; rosyjska delegacja wygląda na nieprzygotowaną do kontynuowania negocjacji – skarżył się szef Naftogazu.
Mogłoby się wydawać, że rozmowy Naftogaz – Gazprom dotyczą wyłącznie ukraińsko-rosyjskiego sporu o ceny gazu i zaległe należności za surowiec i nie powinny przekładać się na decyzję o wznowieniu dostaw do Unii Europejskiej. Jednak Ukraina chce również dogadać się w sprawie opłat tranzytowych, które wnosi rosyjska firma. Obecne stawki wynoszą 1,6 dol. za 1000 m sześc. na odcinku 100 km. Ukraina domaga się ich podwyższenia, co częściowo przynajmniej zrekompensowałoby jej podwyżki cen surowca, które narzuca Gazprom. W poniedziałek ukraiński sąd zakazał stosowania dotychczasowych stawek tranzytowych, a w piątek uznał za nieważną umowę, która określa stawki. Ukraińcy stwierdzili, że w związku z brakiem umów tranzytowych z Rosjanami nie ma podstaw prawnych, by przesyłać ich gaz swoimi rurociągami na Zachód. To zablokowało dalsze rozmowy, także w sprawie misji obserwacyjnej.