– Bądźmy szczerzy. Mimo że widać pewne oznaki słabnięcia recesji, to nie ma sygnałów ożywienia – powiedział wczoraj Joauquin Almunia, unijny komisarz ds. polityki gospodarczej i pieniężnej. Komisarz przemawiał na Brukselskim Forum Gospodarczym, na które co roku zjeżdżają politycy i ekonomiści. Z kolei zdaniem Jorgena Elmeskova, ekonomisty z OECD, na razie tylko w przypadku Chin można mówić o sygnałach ożywienia.
Almunia przypomniał o przedstawionej w ubiegłym tygodniu prognozie 4-procentowego spadku gospodarczego w UE w 2009 roku i co najwyżej umiarkowanej i stopniowej poprawie w przyszłym roku. – A i ten scenariusz obarczony jest ryzykiem – mówił komisarz. Problemem pozostaje sektor finansowy z jego toksycznymi aktywami i niechęcią banków do finansowania gospodarki.
Komisja Europejska broni UE przed zarzutami zbyt słabej odpowiedzi na kryzys. Przypomina, że w sumie krajowe pakiety składają się na 1,8 proc. produktu krajowego brutto, a jeśli dodać do nich tzw. automatyczne stabilizatory, jak zasiłki dla bezrobotnych itp., to reakcja rządowa po stronie fiskalnej sięga 5 proc. PKB. Natomiast po stronie monetarnej Europejski Bank Centralny dokonał drastycznego obniżenia stóp procentowych i wsparł rynek miliardami euro, zapewniając mu dodatkową płynność.
Pytanie, czy te instrumenty zadziałały. Efekty częściowo już widać, choćby w spadku krótkoterminowych stóp procentowych dla euro z 5 proc. jesienią 2008 r. do 1 proc. obecnie. Na giełdach następuje stabilizacja, a wielka fala emisji obligacji przedsiębiorstw w ostatnich miesiącach przyniesie im pieniądze na inwestycje. Widać też trochę ożywienia we wskaźnikach zaufania konsumentów oraz danych eksportowych.
Zdaniem uczestników forum powstrzymanie spirali kryzysowej wymaga teraz trzech szybkich akcji. Po pierwsze rządy muszą wprowadzać zapowiedziane środki fiskalne. Po drugie muszą zareagować na wzrost bezrobocia, który właśnie teraz będzie najbardziej widoczny. Trzeba stosować elastyczny czas pracy i inwestować w szkolenia.