Jest porozumienie w sprawie stworzenia wspólnego systemu nadzorczego dla banków, firm ubezpieczeniowych i funduszy inwestycyjnych w UE. Formalne głosowanie w tej sprawie w Parlamencie Europejskim pod koniec września, ale już wiadomo, że od stycznia 2011 r. powstawać będą nowe instytucje we Frankfurcie, w Paryżu i Londynie. Każda z nich zajmie się kontrolowaniem kawałka rynku finansowego.
[wyimek][srodtytul]2,2 bln[/srodtytul] euro wydano w Europie na ratowanie banków po wybuchu kryzysu w 2007 roku[/wyimek]
– Ostateczna wersja porozumienia to najlepsze, co Unia mogła wypracować, biorąc pod uwagę interesy państw członkowskich – mówi "Rz" Philip Whyte, ekspert londyńskiego Centre for European Reform. Czy uchroni nas przed kolejnym kryzysem bankowym? – Na pewno radykalnie zmniejszamy jego prawdopodobieństwo – mówi "Rz" Danuta Hübner, eurodeputowana PO, która w Parlamencie Europejskim zasiada w Nadzwyczajnej Komisji ds. Regulacji Antykryzysowych.
Unijne instytucje nadzorcze nie będą bezpośrednio kontrolować poszczególnych rynków krajów członkowskich. Mają głównie koordynować pracę krajowych nadzorów w tej części rynku, która obejmuje ponadgraniczne grupy finansowe. Nie będą miały więc nic do powiedzenia w sprawie PKO BP, ale decyzje tam wypracowane wpłyną na dużą część polskiego sektora bankowego, która należy do zagranicznych właścicieli. Ta koncepcja podoba się Stanisławowi Kluzie, szefowi polskiej Komisji Nadzoru Finansowego. – Każdy kryzys, nawet o międzynarodowym zasięgu, ma korzenie lokalne. Dlatego najważniejsze jest, aby nadzór był blisko podmiotów, które działają na danym rynku – mówi "Rz".
Jednak jeśli dojdzie do sporu między różnymi krajami, to ostateczną decyzję podejmie komitet unijnej instytucji nadzorczej większością głosów. Każdy kraj będzie miał jeden głos, a więc w sporze dotyczącym np. niemieckiego banku działającego w Polsce zdanie KNF będzie równoważne zdaniu nadzorcy niemieckiego.