Na konferencji zatytułowanej „O gospodarce, o Polsce, o nas” Jarosław Kaczyński przedstawił program gospodarczy swej partii. Problem w tym, że wszystkie pomysły – gdyby zostały wdrożone – zdusiłyby wzrost gospodarczy i zniechęciły inwestorów.
Deklaracja polityków PiS złożona na początku konferencji, że Polska potrzebuje jak nigdy dotąd otwartej, merytorycznej debaty na tematy ekonomiczne, jest prawdziwa. Jeszcze bardziej potrzebuje działań reformatorskich, które uzdrowią finanse, zahamują przyrost długu i doprowadzą do obniżki deficytu. Problem w tym, że gdyby wcielono w życie przedstawione wczoraj pomysły, nasza gospodarka popadłaby w jeszcze większe problemy.
Konferencję rozpoczęto od zanegowania polityki rządu. Pokazano film obrazujący wpadki PO. Podkreślono, że PiS już dawno proponował zmiany w systemie emerytalnym i że te zmiany są popierane przez 75 proc.
Polaków. Nie podano źródła tych szacunków.
Nie przedstawiono żadnych szczegółowych wyliczeń dodatkowych przychodów, jakie miałyby przynieść podawane przez prezesa PiS pomysły. Wśród nich znalazła się koncepcja opodatkowania operacji bankowych i przedsięwzięć bankowo-inwestycyjnych, które – zdaniem Kaczyńskiego – mogłyby przynieść kilkanaście, a może i kilkadziesiąt miliardów złotych – ponad dwa razy tyle, ile banki prawdopodobnie zarobiły w 2010 roku (10 – 11 mld zł). Kaczyński stwierdził, że należałoby opodatkować wydobycie i dystrybucję gazu w Polsce, co dałoby kolejne 10 mld zł. Tak poprzedni, jak i ten pomysł spowodowałby, że żaden poważny inwestor nie chciałby wyłożyć w Polsce na inwestycje choćby złotówki.