– Nie mamy za co kupić żarówek i map, by turyści mogli je dostać w punkcie informacji. Na paliwo do służbowego samochodu dostałem 500 zł na rok. Wszędzie jeżdżę własnym, ale w pewnym sensie okradam rodzinę – mówi Andrzej Grygoruk, zastępca dyrektora Biebrzańskiego Parku Narodowego.
W Tatrzańskim Parku Narodowym pieniędzy może wkrótce zabraknąć na wynagrodzenia. Związkowcy zagrozili protestem, w tym blokadą w czerwcu zakopianki. Czy trzeba będzie zamknąć np. szlak na Giewont, skoro nie ma środków na remonty? – zastanawiają się.
Problemy zaczęły się wraz ze zmianą ustawy o finansach publicznych. Na jej mocy zlikwidowano gospodarstwa pomocnicze, które parkom przynosiły dochody. A były to niemałe kwoty, bo np. rocznie TPN wypracowuje ponad 12 mln zł. Od 1 stycznia 2011 r. nawet pieniądze uzyskane ze sprzedaży biletów dla turystów trzeba odprowadzać do budżetu państwa.
Z kolei pieniądze na utrzymanie parków są przekazywane ze specjalnej rezerwy budżetu. Mają do nich docierać na początku kwartału. Problem w tym, że nie docierają na czas.
– Od marca czekamy na przekazanie środków na drugi kwartał. A to ponad 2mln złotych – mówi Zbigniew Krzan, wicedyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego. – Właśnie usłyszałem obietnicę z resortu środowiska, że pieniądze będą lada chwila. Dotąd wstrzymujemy prace, które wykonują dla nas firmy zewnętrzne.