– Jeszcze 20 lat temu wśród Polaków panowało przekonanie, że Niemcy mogą do Polski przyjechać tylko po to, aby nas wykupić, a nie po to, aby być dla nas partnerem gospodarczym – mówi prof. Witold Orłowski, ekonomista PwC. Nic dziwnego, poziom rozwoju naszego kraju był o niebo niższy niż naszych zachodnich sąsiadów, a wymiana handlowa prawie nie istniała, nie licząc mrówek na zachodniej granicy. Dziś premier Donald Tusk i kanclerz Angela Merkel rozmawiają o zacieśnianiu współpracy, wyrównywaniu różnic w rozwoju oraz wspólnych działaniach na arenie międzynarodowej. Może jeszcze nie mamy takiej pozycji jak Francja we wzajemnych relacjach z najsilniejszą gospodarką UE, ale nie jesteśmy już tą Polską sprzed 20 lat, z którą nikt się nie liczył, na którą Niemcy bali się otworzyć rynek pracy i o której krążyły niewybredne żarty traktujące nas jak największego złodzieja Europy.

Marzenie Tuska, aby być Sarkozym wschodniej Europy, powoli się realizuje. Stajemy się łącznikiem pomiędzy Wschodem a Zachodem, partnerem politycznym, ekonomicznym i – o czym po cichu marzymy – strategicznym tak dla Putina, jak i dla Merkel.

Wczorajsze spotkanie Merkel – Tusk i przyjęcie „Deklaracji Rządów Rzeczypospolitej Polskiej i Republiki Federalnej Niemiec z okazji 20. rocznicy podpisania Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy" wraz z programem współpracy pomiędzy oboma krajami to sygnał, że nasze marzenia w tym zakresie się realizują.

Lista wspólnych polsko-niemieckich przedsięwzięć zawiera około 100 pozycji. Dotyczą one m.in. współpracy transgranicznej, energetycznej, infrastrukturalnej oraz partnerstwa w ramach Unii Europejskiej. W programie zapisano m.in., że obydwa kraje będą regularnie uzgadniać stanowiska i wspólnie walczyć z kryzysem finansowym, ściśle współpracować w UE. A także, że Niemcy będą współdziałać z Polską podczas rozpoczynających się w tym roku negocjacji nad europejskim budżetem. Złośliwi powiedzą: – to tylko puste słowa. Nie do końca. To ważny gest, który pomoże w szybszym rozwoju polskiej gospodarki.

Niemcy doskonale zdają sobie sprawę, że bez ścisłej współpracy firm po obu stronach Odry i intensywnej wymiany handlowej PKB tak jednej, jak i drugiej strony nie odnotują spodziewanego wzrostu. Z drugiej strony wiadomo, że aby te „puste słowa" rzeczywiście przyczyniły się do rozwoju naszych gospodarek, trzeba je wypełnić rzeczywistymi działaniami na dużo niższym – od rządowego – szczeblu. Stąd między innymi deklaracja pomocy w rozwijaniu infrastruktury drogowej i kolejowej. Padły nawet konkretne zobowiązania – czas przejazdu na linii kolejowej Wrocław – Berlin ma się zmniejszyć, zmodernizowana ma zostać linia kolejowa ze Szczecina do Berlina tak, aby przejazd trwał 90 min. To już nie sucha deklaracja, ale konkretne intencje. – Pamiętajmy, że jeszcze parę lat temu Francuzi także reprezentowali dużo niższy potencjał gospodarczy niż Niemcy, a dziś to niemal równorzędne pod tym względem kraje grające pierwsze skrzypce w Unii Europejskiej – podkreśla prof. Orłowski. – My też mamy na to szanse.