Ostateczny kształt paktu fiskalnego nie jest sukcesem Polski. Rząd stawiał sobie za cel uczestnictwo we wszystkich posiedzeniach eurogrupy. Udało nam się jednak, dzięki stawianemu w ostatnim czasie oporowi, zablokować na jakiś czas zapisy, które prowadziłyby do powstania wąskiego grona krajów UE, które narzucałyby innym członkom na przykład politykę fiskalną. Tego domagała się Francja.
– Francuzi byli wściekli – opowiada "Rz" bliski współpracownik premiera Donalda Tuska. Dlaczego? Bo Polska zablokowała pomysły prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego, aby spotkania strefy euro przekształciły się w osobny byt polityczny. – Francuzi chcieli, by posiedzenia strefy euro w przyszłości zmieniły się w osobne ciało UE decydujące o tak ważnych sprawach jak np. podatki – opowiada nasz informator. Potwierdza to europoseł PO Paweł Zalewski. – Paryż chciał stworzyć odrębną organizację z własnym sekretariatem, spotkaniami parlamentarzystów itp. Oznaczałoby to de facto utworzenie drugiej Unii – mówi "Rz" europoseł.
Dlaczego rządowi nie udało się spełnić wcześniejszej obietnicy uczestnictwa we wszystkich szczytach euro, choć bez prawa głosu? Zdaniem politologów i prawicowej opozycji Polska zbyt późno wzięła się do ostrych negocjacji o kształt paktu fiskalnego. Nie przygotowaliśmy także realnej strategii, jak grać o własne interesy. – Kluczowym błędem było pasywne przystanie w grudniu na to, aby Francja zaczęła budować Unię poza Unią – mówi "Rz" europoseł PiS Konrad Szymański. Dr Przemysław Żurawski vel. Grajewski, ekspert unijny z Uniwersytetu Łódzkiego, przypomina, że premier po grudniowym szczycie, na którym ustalano jego pierwszą wersję, ogłosił sukces, a dopiero później zaczął protestować przeciw jego konkretnym zapisom. Pakt fiskalny przypieczętował podział Unii na cztery grupy: państw strefy euro, krajów takich jak Grecja, które zaraz z niej zostaną wypchnięte, państw spoza strefy, które go popierają, oraz Czechy i Wielką Brytanię.
Nawet politycy PO wskazują, że o ostatecznym znaczeniu paktu zdecyduje praktyka. – Wiele zapisów jest niedookreślonych – mówi Zalewski. Tak jest na przykład z definicją szczytów unijnej "25" i "17". Czym de facto będą się zajmowały, jakie decyzje podejmowały, będzie się wykuwać w praktyce. Na tę batalię Polska powinna być przygotowana lepiej niż dotychczas.