Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że kryzys w strefie euro traci na sile. Choć szacowano, że większa część kontynentu znalazła się w recesji, a restrukturyzacja greckiego długu przebiegała opornie, to nastroje na rynkach były dobre, bo Europejski Bank Centralny zalał banki tanimi trzyletnimi pożyczkami w ramach operacji LTRO.
Już w kwietniu jednak kryzys dał o sobie znać szybko rosnącymi rentownościami hiszpańskich i włoskich obligacji. W czerwcu UE i Międzynarodowy Fundusz Walutowy musiały obiecać Hiszpanii 100 mld euro pomocy finansowej dla banków.
Jednocześnie zwycięstwo wyborcze we Francji socjalisty Francois Hollande'a otworzyło drogę do odgrzania koncepcji pokonania kryzysu przez pogłębienie integracji, czyli stworzenie unii bankowej, unii fiskalnej i zacieśnienie unii politycznej w Europie.
Podział frontu
Główną siłą w strefie euro dążącą do takich zmian jest Francja wspierana m.in. przez Hiszpanię (chcącą zrzucać odpowiedzialność za swoje banki na instytucje unijne), Komisję Europejską i MFW. Hollande jest zwolennikiem m.in. emisji wspólnych obligacji dla całej strefy euro. KE chciałaby natomiast, by wszystkie państwa UE uczestniczyły w unii bankowej. Jej plany przewidują m.in. stworzenie w krajach Wspólnoty specjalnych funduszy ratunkowych dla banków (finansowanych przez banki specjalnym podatkiem) i zacieśnienie transgranicznego nadzoru bankowego.
Silne obiekcje przeciwko takim projektom miały jak dotąd Niemcy i kraje takie jak Finlandia i Holandia, niechętne finansowemu wspieraniu Południa. Berlin optuje jednak za unią fiskalną, czyli zacieśnieniem kontroli nad wydatkami państw takiej wspólnoty.