Coraz więcej osób migruje do państw o wysokich dochodach, zwłaszcza do Stanów Zjednoczonych, które są najpopularniejszym kierunkiem i tam trafia aż jedna piąta spośród nich. W 1990 r. udział USA wynosił jedną szóstą. W ubiegłym roku pracujący tam cudzoziemcy wysłali do swoich krajów 123,3 miliarda dolarów, wskazują analizy Pew przeprowadzone ma podstawie statystyk Banku Światowego.
W krajach zamożnych, gdzie średni dochód na głowę wynosi co najmniej 12 616 dolarów, pracuje już siedmiu na dziesięciu emigrantów, czyli około 160 milionów osób. 23 lata temu ten odsetek wynosił 57 proc.
- Emigranci nie tylko przemieszczają się, ale także awansują - wskazuje Phillip Connor, jeden z autorów raportu Pew Research Center Study. Zwraca on uwagę, że w ostatnim ćwierćwieczu emigrują niekoniecznie najmniej zarabiający, a raczej ci, którzy plasują się na średnim szczeblu tej drabiny. - Jest to ruch ze średniego poziomu na wyższy - podkreśla Connor. Statystyki Banku Światowego wskazują, że coraz więcej emigrantów urodziło się w krajach o „średnim dochodzie" (1036 - 12 615 dolarów rocznie). Spośród państw zaliczanych przez Bank Światowy do tej grupy najwięcej pieniędzy w ramach tych transferów (remittances) napłynęło do Indii (71 mld dolarów) i Filipin (26,1 mld dolarów).
Raport Pew jako emigrantów określa osoby, które żyją poza krajem urodzenia przez co najmniej rok. Definicja ta obejmuje wielu zagranicznych robotników, studentów i uciekinierów politycznych. Obok Stanów Zjednoczonych najczęściej wybierają oni Rosję i Niemcy. Ten ostatni kraj w 1990 r. znajdował się na szóstej pozycji. Od tego czasu liczba imigrantów w USA podwoiła się do 46 milionów. W przypadku Rosji od 23 lat jest to stała wielkość wynosząca około 11 milionów osób.
Mimo dynamicznego wzrostu liczby imigrantów w Stanach Zjednoczonych ich udział w tamtejszej populacji jest znacząco niższy aniżeli w wielu innych państwach. Wnosi on około 14 proc., podczas gdy w Australii jest to 28 proc., a w Kanadzie 21 proc. Większy niż w USA odsetek imigrantów jest też w niektórych państwach rejonu Zatoki Perskiej. W przypadku Zjednoczonych Emiratów Arabskich jest to aż 84 proc., a w Katarze 74 proc.