Sfera budżetowa w Polsce puchnie bez kontroli

W 2013 roku liczba pracujących w administracji, policji i wojsku znów się zwiększyła.

Publikacja: 02.04.2014 03:00

Sfera budżetowa w Polsce puchnie bez kontroli

Foto: Bloomberg

W IV kwartale 2013 r. w polskich urzędach oraz agencjach centralnych i samorządowych, ubezpieczeniach publicznych i służbach mundurowych pracowało ok. 1,08 mln osób – podał Eurostat. Przez rok przybyło tam 22,5 tys. pracujących, co oznacza wzrost o 2,1 proc.

Rośnie wszędzie ?po trochu

– To znaczny przyrost. Pokazuje, że sfera budżetowa wymknęła się spod kontroli, choć rząd deklarował jej ograniczenie – komentuje Rafał Antczak, ekonomista, członek zarządu firmy doradczej Deloitte. – Biurokracja sama wymyśla sobie nowe zadania, by zwiększać zatrudnienie, coraz bardziej wchodzi w obszary, które nie są jej domeną. Choć rośnie informatyzacja, rozmiary administracji się nie zmniejszają.

– W ciągu ostatniego roku udało się wypełnić więcej wolnych wakatów – tłumaczy Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. – Na początku marca liczba wolnych miejsc w policji wynosiła 5313, rok wcześniej – 6981.

Oznacza to, że obecnie w policji pracuje 97 986 funkcjonariuszy, o ok. 1300 więcej niż rok wcześniej.

Podobnie jest w wojsku, bo – jak mówi rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej płk Jacek Sońta –  w ubiegłym roku udało się uzupełnić luki w zatrudnieniu. – Więcej osób zasiliło szeregi wojska, niż odeszło – informuje Sońta.

Wzrosło najprawdopodobniej także zatrudnienie w samej administracji. Choć dane za IV kw. będą znane dopiero za kilka dni, już po trzech kwartałach widać było trend wzrostowy. Pod koniec września pracowało tu 641,2 tys. osób, o 4,9 tys. więcej niż pod koniec 2012 r. Może to być efektem zmian w samorządach, które od połowy zeszłego roku przejęły obowiązek organizowania wywozu śmieci i pobierania tzw. podatku śmieciowego. Nowe zadanie to zwykle nowi pracownicy.

Ogromne wydatki

Więcej pracowników to wyższy koszt dla finansów państwa. Wydatki na wynagrodzenia dla całej sfery budżetowej – wraz z nauczycielami i lekarzami liczącej 1,89 mln osób – sięgnęły w 2012 r. 88 mld zł, wynika z raportu Fundacji Republikańskiej. Wzrost wydatków wyniósł 1 proc. – to dodatkowy koszt rzędu 880 mln zł rocznie.

Co ciekawe, rozmiary strefy budżetowej w Polsce są na tle krajów Unii Europejskiej raczej przeciętne, wynika z danych Eurostatu. Na 1000 mieszkańców przypada u nas 28 urzędników, policjantów czy wojskowych. To mniej niż w Niemczech czy we Francji, ale więcej niż np. w Rumunii czy Hiszpanii.

– Nie ma się co porównywać z bogatszymi od nas państwami. Polska jest biednym krajem, a państwo, zamiast zacząć oszczędzanie od siebie, co zresztą deklarowało, sięga coraz głębiej do kieszeni obywateli – zauważa Marcin Chludziński, prezes Fundacji Republikańskiej.

Cięcia czy deregulacja

– Przeciętne płace w większości polskich urzędów centralnych przekraczają 6 tys. zł. A średnie wynagrodzenia w sektorze publicznym są generalnie o 20 proc. wyższe niż w prywatnym – wylicza Rafał Antczak. I proponuje, by to zmienić. – Fundusz na wynagrodzenia biurokracji, czyli tylko urzędników, bez nauczycieli czy wojska, powinien zostać ograniczony o 30 proc. Przyniosłoby to oszędności rzędu 15 mld zł rocznie i ograniczenie liczby urzędników – mówi.

– Nie jestem zwolennikiem takich radykalnych rozwiązań – kontruje Chludziński. – Trzeba zacząć od odbiurokratyzowania gospodarki. Mamy mnóstwo niepotrzebnych przepisów i wymogów, których przestrzeganie pochłania mnóstwo czasu i pracy zarówno obywateli, jak urzędników – dodaje Chludziński. I podaje przykład. – Mało kto wie, że firmy muszą składać sprawozdania o zużytych tonerach do drukarek. Jakaś grupa urzędników musi te informacje zebrać, przejrzeć i napisać sprawozdanie, choć nie wiem, po co to komu. Inny przykład: każdy powiat zatrudnia jednego lub dwóch inspektorów, którzy zajmują się sprawdzeniem zgłoszeń dotyczących wycinki drzew. Takie zgłoszenie trzeba składać nawet wtedy, gdy chcemy wyciąć jedno drzewo w ogródku. Może z tych zgłoszeń trzeba zrezygnować lub ograniczyć je do dziesięciu drzew  lub więcej – proponuje Chludziński.

Włochy redukują, Portugalczycy zwiększają

Wśród członków Unii Europejskiej są zarówno kraje, w których liczba pracujących w administracji, obronie i ubezpieczeniach publicznych zmniejsza się, jak i takie, w których rośnie. Przykładowo: we Włoszech w tym dziale na koniec ub. roku pracowało 1,29 mln osób, czyli o 5,2 proc. mniej niż w 2012 roku. Właśnie w połowie 2012 r. Włochy zdecydowały o zmniejszeniu wydatków na administrację i o redukcji zatrudnienia o 10 proc. w ciągu dwóch lat. Grecja, m.in. pod naciskiem Brukseli, także zmniejsza biurokrację. W  2013 r. liczba pracujących w tej sferze (według danych Eurostatu) skurczyła się o 10 tys., czyli o prawie 3 proc. Plan do końca 2015 r. przewiduje redukcję 150 tys. miejsc pracy. Dotyczy to całej sfery budżetowej, łącznie z nauczycielami, służbą zdrowia, publicznymi przedsiębiorstwami itp. W Portugalii, Szwecji, Słowacji i na Węgrzech w minionym roku liczba urzędników wzrosła bardziej niż w Polsce.

Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem