Wzrosło najprawdopodobniej także zatrudnienie w samej administracji. Choć dane za IV kw. będą znane dopiero za kilka dni, już po trzech kwartałach widać było trend wzrostowy. Pod koniec września pracowało tu 641,2 tys. osób, o 4,9 tys. więcej niż pod koniec 2012 r. Może to być efektem zmian w samorządach, które od połowy zeszłego roku przejęły obowiązek organizowania wywozu śmieci i pobierania tzw. podatku śmieciowego. Nowe zadanie to zwykle nowi pracownicy.
Ogromne wydatki
Więcej pracowników to wyższy koszt dla finansów państwa. Wydatki na wynagrodzenia dla całej sfery budżetowej – wraz z nauczycielami i lekarzami liczącej 1,89 mln osób – sięgnęły w 2012 r. 88 mld zł, wynika z raportu Fundacji Republikańskiej. Wzrost wydatków wyniósł 1 proc. – to dodatkowy koszt rzędu 880 mln zł rocznie.
Co ciekawe, rozmiary strefy budżetowej w Polsce są na tle krajów Unii Europejskiej raczej przeciętne, wynika z danych Eurostatu. Na 1000 mieszkańców przypada u nas 28 urzędników, policjantów czy wojskowych. To mniej niż w Niemczech czy we Francji, ale więcej niż np. w Rumunii czy Hiszpanii.
– Nie ma się co porównywać z bogatszymi od nas państwami. Polska jest biednym krajem, a państwo, zamiast zacząć oszczędzanie od siebie, co zresztą deklarowało, sięga coraz głębiej do kieszeni obywateli – zauważa Marcin Chludziński, prezes Fundacji Republikańskiej.
Cięcia czy deregulacja
– Przeciętne płace w większości polskich urzędów centralnych przekraczają 6 tys. zł. A średnie wynagrodzenia w sektorze publicznym są generalnie o 20 proc. wyższe niż w prywatnym – wylicza Rafał Antczak. I proponuje, by to zmienić. – Fundusz na wynagrodzenia biurokracji, czyli tylko urzędników, bez nauczycieli czy wojska, powinien zostać ograniczony o 30 proc. Przyniosłoby to oszędności rzędu 15 mld zł rocznie i ograniczenie liczby urzędników – mówi.
– Nie jestem zwolennikiem takich radykalnych rozwiązań – kontruje Chludziński. – Trzeba zacząć od odbiurokratyzowania gospodarki. Mamy mnóstwo niepotrzebnych przepisów i wymogów, których przestrzeganie pochłania mnóstwo czasu i pracy zarówno obywateli, jak urzędników – dodaje Chludziński. I podaje przykład. – Mało kto wie, że firmy muszą składać sprawozdania o zużytych tonerach do drukarek. Jakaś grupa urzędników musi te informacje zebrać, przejrzeć i napisać sprawozdanie, choć nie wiem, po co to komu. Inny przykład: każdy powiat zatrudnia jednego lub dwóch inspektorów, którzy zajmują się sprawdzeniem zgłoszeń dotyczących wycinki drzew. Takie zgłoszenie trzeba składać nawet wtedy, gdy chcemy wyciąć jedno drzewo w ogródku. Może z tych zgłoszeń trzeba zrezygnować lub ograniczyć je do dziesięciu drzew lub więcej – proponuje Chludziński.