Gdy UE zaczyna myśleć o zmniejszeniu uzależnienia części swoich członków od rosyjskich surowców energetycznych, Rosja coraz częściej daje do zrozumienia, że może przekierować większą część eksportu ropy i gazu na Daleki Wschód.
Perspektywicznym kierunkiem eksportu naszych węglowodorów jest Wschód, a szczególnie Chiny. To, że nasze wielkie spółki przygotowują plany przeorientowania kierunku eksportu surowców z Zachodu na Wschód, jest rzeczą absolutnie prawidłową, twierdzi minister finansów Rosji Anton Siłuanow.
20 maja oficjalną wizytę w Chinach ma rozpocząć prezydent Putin. Jego podróży ma towarzyszyć podpisanie przez Gazprom wielkiego kontraktu na dostawy 38 mld m sześc. gazu rocznie do Chin. Kontrakt nazywany czasem gazowym Świętym Graalem jest negocjowany od ponad dekady i jak dotąd nie udawało się go podpisać ze względu na ostre warunki cenowe stawiane Rosji przez Chiny.
Nawet jeśli teraz kontrakt zostanie podpisany bez komplikacji, rosyjski gaz nieprędko popłynie do Chin. Mający go tam dostarczać gazociąg Siła Syberii jest dopiero w planach, a jego kosztowna budowa potrwa co najmniej pięć lat. Co prawda Gazprom, Novatek i Rosnieft chcą budować terminale LNG mające służyć eksportowi surowca na Daleki Wschód, ale eksport tą drogą nie ruszy wcześniej niż w 2018 r.
Mszczą się na Rosjanach zbyt długie negocjacje z Chińczykami. W czasie, gdy oni kłócili się o cenę, Chiny zaczęły sprowadzać gaz z Turkmenistanu i Birmy, budować terminale LNG i zwiększyły krajowe wydobycie surowca.