Janusz Kamiński, stały współpracownik Stevena Spielberga, sześciokrotnie nominowany do Oscara i dwukrotny laureat tej statuetki (za „Listę Schindlera” i „Szeregowca Ryana”) podczas spotkania Międzynarodowej Gildii Operatorów stwierdził, że „wraz z rozwojem techniki cyfrowej coraz bardziej zaciera się własność obrazu”.
Gdy filmy były kręcone na taśmie autorzy zdjęć całkowicie kształtowali obrazy. W erze digitalnej w postprodukcji wszystko może zostać zmienione – nawet kolorystyka filmu.
„W pewnym sensie nie jest to już dla mnie robienie filmów” — cytuje Kamińskiego „The Hollywood Reporter”. Wypowiedź ta jest tym bardziej znamienna, że komputerowa obróbka była mocno wykorzystywana w ostatnim filmie Spielberga „Player One”.
— Gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść — mówił Kamiński. — Na razie jeszcze rezultaty mogą być w porządku, jeśli człowiek współpracuje z tak dobrym szefem jak Steven Spielberg. Ale przy mniej zaangażowanym w wygląd filmu reżyserze już wkrótce możemy stracić nad naszą pracą kontrolę.
Kamiński przypomniał, że zdjęcia filmowe to gra światła i cieni. Przy obróbkach komputerowych wszystko to można wykasować, zmanipulować i zniekształcić.
Pytany przez moderatora dyskusji o „Player One” Janusz Kamiński odpowiedział, że jest z tego wspaniałego filmu dumny, ale jego wkład w obraz wynosi około 40 procent. Do niego należą sceny pokazujące realny świat. Ten wirtualny został stworzony cyfrowo i zdjęcia do tej część filmu konsultował ze specjalistami od obróbki komputerowej.
Wybitny operator polskiego pochodzenia wierzy jednak, że rozprzestrzeniająca się dzisiaj w kinie moda na taki styl pracy nad obrazem za jakiś czas przeminie. I praca operatora znów stanie się czystą sztuką.
Barbara Hollender na podstawie „The Hollywood Reporter”